Co najważniejsze, 51-latek od ponad pół roku nie ma już problemów z nawracającymi ostrymi stanami zapalnymi, które nie tylko powodowały ogromny ból, ale przede wszystkim utrudniały rehabilitację i niweczyły wcześniejsze wysiłki. 40-stopniowe gorączki na szczęście są już przeszłością, a były żużlowiec robi zaskakujące postępy.
- Ćwiczę codziennie po kilka godzin, a każdy dzień jest podporządkowany temu, by przyspieszyć rehabilitację. Gdy rozmawiamy, stoję właśnie przy specjalnym urządzeniu i przyzwyczajam nogi do większego obciążenia w pozycji stojącej. Krzysztof Cegielski, zanim stanął o własnych siłach, godzinami wykonywał właśnie to ćwiczenie - opowiada Tomasz Gollob, który z coraz większym optymizmem myśli o swojej przyszłości.
Od fatalnego wypadku na motocyklu crossowym w Chełmnie minie niedługo 5,5 roku, a przez ten czas były mistrz świata musiał nauczyć się cierpliwości i zyskał niesamowitą odporność na ból. Pierwsze lata po wypadku to nieustanne bóle spastyczne i mnóstwo nieprzespanych nocy. Polak miał pecha, bo w jego przypadku dolegliwości były tak duże, że utrudniały normalną egzystencję. Od ponad roku sytuacja jest jednak znacznie lepsza, a opiekujący się żużlowcem profesor Marek Harat przyznał nawet ostatnio na WP SportoweFakty, że wpływ na to miało najprawdopodobniej przebycie infekcji koronawirusa.
ZOBACZ WIDEO Wbił szpilę prezesowi GKM. Ta sytuacja zniechęca zawodników do transferu?
- Przebycie COVID-19 spowodowało, że układ odpornościowy został przestrojony i odbudowany na tyle mocno, że infekcje zniknęły. Dodatkowo u Tomka widoczny jest znaczący postęp, który jest spowodowany ustąpieniem bólów spastycznych - przyznał jeden z najlepszych neurochirurgów w Polsce.
Ostatnio były żużlowiec zaskoczył fanów zdjęciem wykonanym podczas jazdy handbike'm, czyli rowerem napędzanym siłą rąk. To właśnie na takim sprzęcie mnóstwo czasu spędza inny z kontuzjowanych żużlowców, Rafał Wilk. Rzeszowianin osiągnął w tym sporcie tak wysoki poziom, że z powodzeniem startuje teraz na paraolimpiadach. Już wiadomo jednak, że Gollob nie pójdzie w ślady swojego kolegi.
- Rafał miał swój uraz znacznie niżej, a przez to takie rzeczy przychodzą mu nieco łatwiej. Dla mnie jazda na takim sprzęcie to wciąż spory ból i to się pewnie znacząco nie zmieni. Handbike traktuję więc bardziej jako urozmaicenie rehabilitacji i na pewno będę się starał korzystać z tej metody co jakiś czas. Priorytetem pozostają jednak inne ćwiczenia. Nie jest to oczywiście przyjemne, bo każda wizyta rehabilitanta oznacza dla mnie ogromny wysiłek i sporo bólu - dodaje zawodnik.
Motywacji jednak nie brakuje, bo Gollob praktycznie z każdym tygodniem widzi u siebie postęp. - Jeśli ktoś liczy na jakiś wielki przełom, to muszę go rozczarować. Odzyskałem co prawda czucie głębokie, ale wciąż nie mam władzy nad nogami. Dla mnie najistotniejsze w tej chwili jest jednak to, że jestem coraz bardziej samodzielny. Jeszcze dwa lata temu potrzebowałem nieustannej opieki, a dziś wiele rzeczy potrafię zrobić sam. To dla mnie olbrzymia ulga, a każda nowa rzecz zrobiona samodzielnie to gigantyczna radość i ułatwienie życia. W pełni sprawny człowiek pewnie tego nie zrozumie, ale dla mnie to niezwykle ważne. Regularnie jeżdżę na stadiony żużlowe, a dziś przejechanie samemu kilkuset kilometrów nie jest już wielkim problemem - dodaje Gollob.
To jednak nie koniec dobrych wiadomości, bo powrót do sprawności może ułatwić jeden z oferowanych zabiegów eksperymentalnych. Były żużlowiec wciąż jest w kolejce do zabiegu w Lozannie, gdzie od jakiegoś czasu przeprowadzane są zabiegi wszczepienia implantu do rdzenia kręgowego, który ma cofać skutki paraliżu dolnej części ciała swoich pacjentów. To zresztą niejedyna opcja, a wyraźne postępy w rehabilitacji tylko zwiększają optymizm i sprawiają, że nadzieje na sukces są coraz większe.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Wspaniały bieg Polki na ME
Polak odsłonił kulisy zamieszania podczas ME