Żużel według Jacka: To nie brak systemu VAR jest problemem [FELIETON]

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Krzysztof Meyze
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Krzysztof Meyze

- Problem z sędziowaniem nie polega na tym, że nie ma systemu VAR. W przypadku wielu wydarzeń na torze brakuje jasnej wykładni. Poza tym problemem jest publiczne ocenianie sędziów - pisze w swoim felietonie Jacek Gajewski.

Żużel według Jacka to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera klubów z Torunia i Częstochowy.

***

Po błędzie Krzysztofa Meyze w meczu Fogo Unia Leszno - For Nature Solutions Apator Toruń mamy gorącą dyskusję na temat sędziowania. Szybko zareagowały władze polskiego żużla, które zapowiedziały wprowadzenie systemu VAR. Czy to potrzebne? Nie jestem do końca przekonany. W tym roku w Lesznie dwa razy doszło do ewidentnych pomyłek, natomiast cały czas mamy na torze sytuacje, które powodują różnicę zdań wśród ludzi uchodzących za autorytety.

Moim zdaniem obecnie problem w sędziowaniu nie polega na braku VAR-u, ale na tym, że nie ma jasnej wykładni dla niektórych zdarzeń na torze. Niech przykładem będzie ostatni mecz we Wrocławiu, w którym doszło do sytuacji pomiędzy Taiem Woffindenem a Patrickiem Hansenem. Sędzia wykluczył Brytyjczyka i podzielił środowisko. Podobną kolizję mieliśmy podczas meczu Fogo Unii z Moje Bermudy Stalą, kiedy winnym został uznany Piotr Pawlicki. W związku z tym można by dojść do wniosku, że w takich przypadkach należy wykluczać tego, który jest szybszy i atakuje.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Smektała o swoich występach: "Szału nie ma"

Rzecz w tym, że przerabialiśmy już po drodze różne wykładnie. Rok temu było sporo narzekań, że część zawodników dąży do kontaktu z rywalem, bo jest świadoma, że za chwilę zostanie wyprzedzona i dlatego zmienia tor jazdy. Zdaje się, że uwagę zwracał na to Krzysztof Cegielski. Doszło do reakcji i sędziowanie zaczęli podejmować inne decyzje. Teraz mamy znowu w tych kwestiach jakiś niespodziewany zwrot. To pokazuje, że problemem wcale nie jest brak podpowiadaczy, którzy będą siedzieć w wozie i oglądać powtórki razem z arbitrem. Zacznijmy od stworzenia interpretacji konkretnych sytuacji torowych i się tego trzymajmy.

Zgadzam się również z Markiem Cieślakiem, że sędziom nie pomagają publiczne oceny, których dokonuje w magazynie PGE Ekstraligi ich szef Leszek Demski. Oni nie mogą się bronić ani wyjaśnić, dlaczego podjęli takie decyzje, czym się kierowali. To nie jest w porządku. Poza tym takie rozprawy od razu stawiają ich pod większą presją w kolejnych meczach, co nie jest korzystne.

Ostatnia kwestia to sposób prowadzenia dyskusji, której osią stały się sędziowskie pomyłki, sprawdzanie czy pomiędzy zawodnikami był kontakt, a we wcześniejszych latach także analizowanie ruchów na starcie. Nie twierdzę, że sędziów w magazynie PGE Ekstraligi nie należy w ogóle oceniać ani mówić o błędach. To nie tak. Uważam jednak, że kładziemy na to zbyt duży nacisk, a zbyt mało mówimy o samym sporcie, umiejętnościach zawodników, mijankach czy rozegraniu pierwszego łuku. To wszystko udziela się później kibicom, którzy dokonują osądów. Czasami mam wrażenie, że dochodzimy do granic absurdu. Chyba pora zmienić proporcje.

Jeśli chodzi o sędziego Krzysztofa Meyze, to mu współczuję. Ja też uważam, że popełnił błąd i powiedziałem to głośno, ale trzeba rozróżnić krytykę od tego, co robią niektórzy "kibice", grożąc arbitrowi i jego rodzinie. To patologia, którą należy tępić z maksymalną siłą. Kiedy pracowałem w klubie, to też odbierałem telefony z pogróżkami. Z czego to się bierze? Z braku reakcji. Ludzi, którzy dopuszczają się takich zachowań, należy bezwzględnie ścigać i kibicuję sędziemu Meyze, żeby wystarczyło mu determinacji. Nie możemy być obojętni, bo w końcu któraś groźba może się ziścić. Mam jednak nadzieję, że nie jesteśmy jeszcze na takim etapie, bo to by znaczyło, że jest naprawdę źle. Jestem jednak pewny, że na tolerancję nie ma tu miejsca. Nie powinniśmy lekceważyć tematu i mówić, że to tylko straszenie w mediach społecznościowych.

Poza tym chciałbym zwrócić uwagę trenerom, zawodnikom i działaczom na to, w jaki sposób mówią publicznie o błędach sędziowskich. Widziałem, że właściciel Apator Toruń stwierdził po meczu w Lesznie, że drużyna przegrała, bo tak postanowił arbiter. Moim zdaniem nie należy iść w tym kierunku. Sam oceniam sędziów i mówię o ich błędach, ale staram się unikać, że zrobili coś celowo, że byli stronniczy, bo chcieli wygranej z jednej drużyn. Takie opinie czytają także kibice i spirala się nakręca. Zanim ktoś powie coś takiego, powinien dwa razy pomyśleć lub wypić szklankę zimnej wody.

Zobacz także:
Sędzia Krzysztof Meyze zabrał głos
Kolejny tor odchodzi w niepamięć

Źródło artykułu: