Najważniejszą wiadomością jaka ogłoszona została dzień przed sobotnimi zawodami było bez wątpienia wycofanie się lidera klasyfikacji łącznej Pucharu Świata Emila Hegle Svendsena i Ole Einara Bjoerndalena. Obydwaj Norwegowie zrezygnowali ze startu i opuścili Hochhfilzen, co otworzyło szansę przed Tomaszem Sikorą na wyprzedzenie tego pierwszego i zdobycie żółtej koszulki lidera cyklu.
Sprint w austriackiej miejscowości rozegrany został w trudnych warunkach atmosferycznych, przy padającym ciągle lepkim śniegu niestety nasz zawodnik spisał się w nich nieco słabiej niż dotąd na trasie biegu – uzyskał na niej trzynasty rezultat. Sikora zaczął wolno i rozkręcał się stopniowo na kolejnych rundach, jednak ostatecznie nie udało mu się pobiec tak szybko, jak czynił to w poprzednich startach. Na strzelnicy było już lepiej – tylko jedna karna runda – i w efekcie Polak zajął niezłe ósme miejsce. Dzięki nieobecności Svendsena różnica między nimi zmalała do zaledwie dziesięciu punktów, a w klasyfikacji sprinterskiej Sikora już teraz wyprzedził Norwega i na starcie sprintu w Oberhofie stanie w czerwonej koszulce lidera.
Absencja dwójki liderów w Hochhfilzen nie okazała się zbyt odczuwalna dla Norwegów, gdyż i tak zajęli dwie pierwsze pozycje. Przez długi czas wydawało się, że triumf przypadnie Alexandrowi Osowi. Startujący z numerem dwudziestym drugim zawodnik stał przed szansą na odniesienie pierwszego zwycięstwa w karierze, jednak na liście startowej znalazł się też jego rodak Lars Berger. 30-letni biathlonista w ostatnich sezonach coraz rzadziej brał udział w zawodach pucharowych – nie biegał już tak dobrze jak dawniej, a na dodatek wciąż niemiłosiernie pudłował i nierzadko musiał oddawać miejsce w kadrze młodszym rodakom. Tymczasem w Hochhfilzen oglądać mogliśmy starego dobrego Bergera w wielkiej formie. Norweg uzyskał pewnie najlepszy czas biegu, dodatkowo ani razu nie pomylił się na strzelnicy i w efekcie pokonał Osa o blisko czterdzieści sekund. To dopiero czwarte zwycięstwo Bergera w karierze – poprzednie trzy odniósł w swym najlepszym w karierze sezonie 2003/2004. Na kolejny sukces przyszło mu więc czekać ponad cztery lata.
Oprócz dwójki Norwegów w czołowej trójce zmieścił się też Dmitrij Jaroszenko, który strzelał bezbłędnie, jednak biegowo wyraźnie ustąpił dwójce wyprzedzających go zawodników. W czołówce było zresztą jeszcze kilku biathlonistów, którzy ani razu nie pomylili się na strzelnicy – Vincent Defrasne, Michael Greis, czy Simon i Martin Fourcade'owie.
Tomasz Sikora nie był jednym Polakiem, który wystartował w Hochhfilzen. Spośród trójki naszych pozostałych reprezentantów przyzwoicie zaprezentował się Sebastian Witek, który był bezbłędny i sklasyfikowany został na czterdziestym piątym miejscu, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze. Słabiej wypadli pozostali Polacy – Adam Kwak z czterema karnymi rundami był setny, a Tomasz Puda mimo zaledwie jednego "pudła" sklasyfikowany został na sto dziewiątej pozycji.
Wyniki:
1. Lars Berger (Norwegia, 0 niecelnych strzałów) – 25:23,1
2. Alexander Os (Norwegia, 1) +37,9
3. Dmitrij Jaroszenko (Rosja, 0) +39,8
4. Carl Johan Bergman (Szwecja, 1) +51,6
5. Vincent Defrasne (Francja, 0) +58:3
6. Michael Greis (Niemcy, 0) +1:02,3
7. Christoph Sumann (Austria, 1) +1:06,4
8. Tomasz Sikora (1) +1:12,0
9. Simon Fourcade (Francja, 0) +1:12,1
10. Iwan Czerezow (Rosja, 1) +1:14,3
-------
45. Sebastian Witek (0) +2:17,2
100. Adam Kwak (4) +4:09,7
109. Tomasz Puda (1) +4:43,3