Potwornie zmęczona, ale jednocześnie z uśmiechem na ustach - Justyna Kowalczyk jako pierwsza przekroczyła linię mety na Alpe Cermis. Zgodnie z tym, co mówiła już na sobotniej konferencji prasowej, Polka rozpoczęła finałowy bieg na 9 kilometrów stylem dowolnym w Val di Fiemme dość spokojnie, w związku z czym na płaskim odcinku szybko została doścignięta przez Marit Bjoergen. Taktyka miała sens - od początku wiadomo było, że etap rozstrzygnie się dopiero na ostatnich kilometrach, czyli na wspinaczce pod Alpe Cermis, w związku z czym narzucanie przesadnie mocnego tempa od startu niczego by nie dało. Norweżka dołączyła więc do Kowalczyk już na pierwszym kilometrze i od tego momentu biegły już razem.
Właściwa rywalizacja rozpoczęła się dopiero w połowie dystansu, u progu słynnego wzniesienia. W pierwszej części niezwykle trudnego podbiegu Bjoergen utrzymywała tempo Polki, jednak cały czas trzymała się za jej plecami. Kluczowy moment dla losów ostatniego etapu przyszedł w momencie gdy dwie wielkie rywalki dotarły do najbardziej męczącego fragmentu Alpe Cermis, gdzie biegaczki pokonują dystans pomiędzy tyczkami slalomowymi. W tym momencie Kowalczyk, która biegła cały czas stałym, równym tempem, zyskiwała kolejne metry przewagi dosłownie w oczach. Zaliczka rosła stopniowo, wynosiła w pewnym momencie dziesięć sekundy, później dwadzieścia, wreszcie trzydzieści. Bjoergen nie biegła źle, wspinała się na Alpe Cermis w równym tempie, jednak na wzniesieniu tego typu była pod Polki po prostu gorsza. W przeszłości Norweżka raz wbiegła już na to wzniesienie w jednym z poprzednich sezonów, wtedy była w klasyfikacji daleko, i choć tym razem spisała się już znacznie lepiej, to i tak przegrała z naszą zawodniczką.
-> Zobacz klasyfikację generalną Pucharu Świata!
Na ostatnim kilometrze wiadomo już było, że w końcówce nic nie może się zdarzyć. Justyna Kowalczyk miała bezpieczną zaliczkę i pewnym krokiem pokonywała finałowe metry. W tłumie widzów zebranych na szczycie wzniesienia wyróżniał się fan-club naszej biegaczki – kibice z Kasiny Wielkiej byli słyszalni z daleka dzięki posiadanych dzwonom, skandowali ponadto imię Polki.
Kowalczyk była na mecie oczywiście bardzo zmęczona, gdyż po takim etapie inaczej być nie mogło, jednak w chwili przekroczenia linii finiszu na jej twarzy gościł już uśmiech. Nasza biegaczka jest pierwszą narciarką w historii cyklu Tour de Ski, która triumfowała trzykrotnie, w dodatku z rzędu! Śmiało można powiedzieć, że jej tegoroczna rywalizacja z Marit Bjoergen na bardzo długo zapadnie w pamięci wszystkich kibiców. Przed ostatnim etapem bilans był remisowy, wynosił 4:4, gdyż wszystkie etapy zakończyły się wygranymi tej dwójki. W wielkim finale Tour de Ski rozstrzygnął się na korzyść Polki! Norweżka finiszowała niespełna pół minuty po Kowalczyk i pogratulowała jej sukcesu.
Daleko za plecami dwóch najlepszych biegaczek świata toczyła się walka o kolejne lokaty. Jako trzecia na Alpe Cermis finiszowała Therese Johaug, która odrobiła ponad półtorej minuty i potwierdziła swoje umiejętności jeśli chodzi o tego typu wspinaczkę, jednak wcześniejsza strata była oczywiście zbyt duża żeby druga z Norweżek mogła choćby marzyć o przesunięciu się w górę tabeli. W czołowej piątce zmieściły się jeszcze Krista Lahteenmaki i Marthe Kristoffersen.
Wyniki dziewiątego etapu:
M | Zawodniczka | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Justyna Kowalczyk | Polska | 35:09,0 |
2 | Marit Bjoergen | Norwegia | +28,2 |
3 | Therese Johaug | Norwegia | +3:57,8 |
4 | Krista Lahteenmaki | Finlandia | +6:48,6 |
5 | Marthe Kristoffersen | Norwegia | +6:55,1 |
6 | Katrin Zeller | Niemcy | +7:09,7 |
7 | Charlotte Kalla | Szwecja | +8:01,2 |
8 | Aino-Kaisa Saarinen | Finlandia | +8:20,2 |
9 | Astrid Jacobsen | Norwegia | +8:32,7 |
10 | Kikkan Randall | USA | +8:55,8 |