Medal olimpijski motywacją do kolejnych igrzysk - rozmowa z Konradem Niedźwiedzkim, najlepszym polskim panczenistą

Konrad Niedźwiedzki to bez wątpienia najlepszy polski panczenista. Dwukrotnie reprezentował nasz kraj na igrzyskach olimpijskich, będąc w Vancouver chorążym reprezentacji Polski. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl 26-letni zawodnik opowiada m. in. o początkach swojej kariery, dotychczasowych startach i treningach w holenderskiej grupie TVM.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartosz Pogan: Jak zaczęła się twoja przygoda z łyżwiarstwem szybkim i co skłoniło cię do tego, że wybrałeś akurat ten sport?

Konrad Niedźwiedzki: Wszystko zaczęło się już w szkole podstawowej. W wolnym czasie ojciec zabierał mnie na treningi swojej grupy z liceum mistrzostwa sportowego, a jako że trening łyżwiarski jest bardzo zróżnicowany bardzo mi się to spodobało. Później zacząłem odnosić sukcesy na ogólnopolskich zawodach dzieci, młodzików, itd.

Kto był twoim pierwszym trenerem i jak wspominasz czasy gdy zaczynałeś swoją sportową karierę?

- Moim pierwszym trenerem był mój ojciec - Krzysztof Niedźwiedzki. Początki wspominam bardzo miło. Szczególnie obozy w Giżycku czy też nad morzem.

W zakończonych wielobojowych mistrzostwach świata w łyżwiarstwie szybkim zająłeś w klasyfikacji końcowej 13. miejsce. W pierwszym dniu na dystansie 500 metrów byłeś trzeci. Jak oceniasz swój występ?

- Po moim starcie spodziewałem się trochę więcej ponieważ treningi przed mistrzostwami były bardzo obiecujące. Czułem się dobrze. Spodziewałem się nowych rekordów życiowych na szybkim lodzie, ale coś nie wyszło. Na pocieszenie stanąłem na podium 500 m. natomiast 13. miejsce w wieloboju pozostawia lekki niedosyt.

Jak oceniasz swoje dotychczasowe występy w tym sezonie?

- Sezon ogólnie jest dla mnie niezbyt łaskawy. Początek był kiepski, poniżej moich oczekiwań. Po ME zachorowałem i ciągnęło się to za mną prawie trzy tygodnie. Jedynie MP na dystansach z fantastycznym rekordem toru na 1500 m. i ME w Collalbo w których zająłem 8. miejsce i wygrałem na dystansie 500 m. były bardzo dobrymi startami.

Jesteś uczestnikiem igrzysk olimpijskich, zarówno z Turynu jak i Vancouver. Wracasz jeszcze wspomnieniami do tamtych startów i które igrzyska zaliczysz do bardziej udanych?

- Igrzyska to bardzo miłe przeżycia i bardzo chętnie wracam wspomnieniami do tamtych chwil. Jeśli chodzi o starty, to na pewno bardziej zadowolony jestem ze startów w Turynie.

W 2010 na zimowych igrzyskach olimpijskich zostałeś mianowany także chorążym polskiej reprezentacji. Było to dla ciebie jakimś szczególnym wyróżnieniem?

- Bycie chorążym było wspaniałym przeżyciem oraz niesamowitym wyróżnieniem. Chwila kiedy wchodziliśmy z reprezentacją na stadion była jedną z najpiękniejszych chwil w moim życiu.

Jesteś również wielokrotnym mistrzem i wicemistrzem Europy juniorów, mistrzem Polski, brązowym medalistą MŚ w wieloboju i dwukrotnym olimpijczykiem. Jako panczenista czujesz się spełniony, czy masz jeszcze jakieś cele, marzenia?

- Rzeczywiście mam już dość dużo sukcesów, ale w mojej kolekcji brakuje jeszcze najcenniejszego medalu olimpijskiego. To moja motywacja do kolejnych igrzysk w Soczi.

Od tego sezonu trenujesz w holenderskiej zawodowej grupie TVM. Co zdecydowało o tym, że się tam dostałeś i co mógłbyś więcej powiedzieć na temat tej grupy, treningów?

- W dostaniu się do grupy TVM bardzo pomógł mi Albert Hendrikse, dyrektor firmy Nijhof Wassink, która jest sponsorem PZŁS. Następnie skontaktował się z nim prezydent TVM z zapytaniem czy nie chciałbym dołączyć do grupy aby pomóc Svenowi Kramerowi w polepszeniu szybkości. Oczywiście nie zawahałem się ani chwili. Grupa składa się z najlepszych łyżwiarzy na świecie, od których naprawdę można się dużo nauczyć. Atmosfera jest ok, od początku traktowali mnie jak "swojego". Grupa jest bardzo profesjonalna. Posiadają wszystko co potrzebne jest do uzyskiwania najwyższych wyników.

Wracając do naszej polskiej rzeczywistości. Na świecie wszystkie zawody odbywają się tylko na torach w hali. U nas takiego obiektu nie ma. W jaki sposób to wpływa na szkolenie młodzieży w naszym kraju i nie tylko, według Konrada Niedźwiedzkiego?

- Myślę, że hala jest na pewno "wygodniejsza". Lepiej jest mieć zawsze stałe warunki do treningu i dobry lód, a na otwartym torze w większości treningów trzeba zmagać się z wiatrem, deszczem, śniegiem, bardzo niskimi temperaturami, co niestety odstrasza młodzież. Aby trenować w Polsce trzeba mieć naprawdę dużo samozaparcia. Mam nadzieję, że w końcu doczekamy się obiektu na miarę XXI wieku.

Wybiegasz już myślami do igrzysk olimpijskich w Soczi?

- Nie myślę jeszcze o Soczi. Staram się na razie skupić nad mniejszymi celami i realizować program 4-letni stopniowo, aby do igrzysk za 3 lata przygotować się najlepiej jak tylko potrafię.

Komentarze (0)