Apoloniusz Tajner dla SportoweFakty.pl: Przed mamutem zawsze czuje się respekt

Apoloniusz Tajner - Prezes Polskiego Związku Narciarskiego na żywo obserwuje w Harrachowie zawody Pucharu Świata w Lotach Narciarskich. - Przed mamutem zawsze czuje się respekt - przestrzega były trener, a obecnie szef PZN.

W tym artykule dowiesz się o:

Harrachow w ostatnich latach nie miał szczęścia do pogody. Trudno powiedzieć, czy deszczowa i mglista aura, która towarzyszy skoczkom w sobotę była jakąś idealną. Na szczęście, dało się na Certaku skakać, dzięki czemu trening i kwalifikacje odbyły się bez większych zakłóceń. - Warunki podczas kwalifikacji były wystarczająco dobre do skakania, aczkolwiek dwa dni ocieplenia oraz deszcz spowodowały, że tory najazdowe są trochę nierówne. Biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne, organizatorzy bardzo dobrze przygotowali skocznię. Zeskok jest bezpieczny, wiatru większego nie ma. Delikatnie coś się rusza, ale ten wiatr do 2 m/s nie jest niebezpieczny. Pytanie tylko, jak będzie popołudniu o godzinie 16:00 - ocenił warunki na skoczni Apoloniusz Tajner.

Szefa Polskiego Związku Narciarskiego zapytaliśmy także o prognozy na popołudniowy konkurs. - Prognozy na popołudnie podobne są do tych z rana. Powinno się utrzymać w miarę stabilnie i rozegranie konkursu nie jest raczej zagrożone - powiedział Tajner.

Czy ciężko zawodnikom startującym na dużych skoczniach przestawić się na loty na mamutach? - To nie jest żaden problem dla skoczków. Pierwszy skok treningowy niektórzy zawodnicy traktują jako takie przetarcie. Trzeba pokonać ten lęk, który może towarzyszyć co niektórym na górze. Przed mamutem zawsze czuje się respekt. Po pierwszym skoku wszystko już puszcza. Drugi i trzeci skok oddawane są już jak "chleb powszedni". Cała odwaga polega na tym, żeby te lęki w sobie zwalczyć - zauważa Tajner.

Czy z kolei po trwającym już kilkanaście dni maratonie skoczkowie mogą być zmęczeni. - Nie sądzę. Myślę raczej, że oni się nawet cieszą, iż są w rytmie startowym. Skaczą praktycznie co dwa dni. Jeśli wróciliby do domów, nie byłoby nawet kiedy zorganizować porządnego treningu. A tak, skaczą regularnie. Jeden blok zawodów się skończy, a wówczas część skoczków uda się do Japonii, a reszta będzie trenować na miejscu w Zakopanem - tłumaczy prezes PZN.

Źródło artykułu: