- Ten finałowy wyścig to już były rzeczywiście ostatnie podrygi. Marit dogonić nie mogłam, Kalla i Steira teoretycznie mogły dogonić mnie. Walczyły, nie dały rady, obroniłam się. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło biegać w takim kopnym śniegu podczas zawodów. Ale on był moim sojusznikiem, bo Kalla woli się ścigać, gdy trasa jest zmrożona i szybka. A moi serwismeni każdego dnia spisywali się świetnie. Narty jechały jak trzeba, oczywiście poza tym plastikiem, który się do nich przyczepił w sobotę - powiedziała polska królowa nart w rozmowie z Rzeczpospolitą.
Kowalczyk wraca teraz do Polski. W kraju ma do załatwienia bardzo dużo spraw, dlatego nie wystartuje w mistrzostwach Polski. Pojawi się na nich tylko w dniu rozgrywania sprintów. 30 marca złota medalistka z Vancouver wyjeżdża do Rosji na zawody pokazowe.
Więcej w Rzeczpospolitej.