W ostatnim czasie prezydent Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), Johan Eliasch, wyraził poparcie dla powrotu rosyjskich i białoruskich sportowców na zawody organizowane przez FIS. Sportowcy mieliby startować pod neutralną flagą, co było już praktykowane na minionych igrzyskach olimpijskich.
Po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę, sportowcy z Rosji i Białorusi zostali wykluczeni z zawodów FIS, w tym ze skoków narciarskich, biathlonu czy biegów narciarskich. Mimo to organizacja rozważa ich powrót, choć sankcje nadal obowiązują. Eliasch w rozmowie ze szwedzkim "Radiosporten" podkreślił, że system neutralnych symboli sprawdził się na igrzyskach w Paryżu.
- Taki system sprawdził się bardzo dobrze w przypadku białoruskich i rosyjskich sportowców na igrzyskach olimpijskich. Sportowcy nie są odpowiedzialni za to, gdzie się urodzili - tłumaczył 62-latek.
Eliasch nie ma wątpliwości, że Rosjanie i Białorusini wezmą udział w zimowych igrzyskach olimpijskich, które odbędą się w 2026 roku. Taka możliwość pojawi się, jeżeli będzie na to zgoda większości zarządu FIS, do czego jeszcze nie doszło.
Prezes FIS, który będzie ubiegał się o prezydenturę w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim, może starać się zdobyć poparcie działając w temacie zawieszonych krajów. W końcu już jego słowa odbiły się głośnym echem w Rosji.
ZOBACZ WIDEO: Dla niej mąż nie przyjął propozycji transferu. "Nie rządzę w związku"