AF Corse wystawiło w tym roku do rywalizacji w WEC dodatkowy samochód Ferrari, który oddało w ręce Roberta Kubicy, Yifeia Ye oraz Roberta Shwartzmana. Załoga numer 83 nie miała większych informacji o modelu 499P, rozpoczynała sezon krok z tyłu za rywalami, ale w wielu wyścigach prezentowała solidne tempo. Jeśli czegoś brakowało Kubicy i spółce, to szczęścia.
Kubica miał pecha chociażby w 24h Le Mans, gdzie jego załogę z walki o zwycięstwo wyeliminowała awaria samochodu. 39-latek niepowodzenia z wcześniejszej fazy sezonu powetował sobie w Lone Star Le Mans. W niedzielę w teksańskim Austin polski kierowca po raz pierwszy triumfował za kierownicą Ferrari w długodystansowych mistrzostwach świata.
- Pierwsze zwycięstwo w WEC to ogromna satysfakcja. Nasi kierowcy wykonali niesamowitą pracę, podobnie jak mechanicy podczas pit-stopów. Wycisnęliśmy maksimum z tego samochodu, walcząc aż do mety i wyrwaliśmy rywalom z rąk to zasłużone zwycięstwo - powiedział Gabriele Marazzi, menedżer AF Corse.
ZOBACZ WIDEO: Miał konkurować ze Zmarzlikiem. Na razie nie potrafi się do niego zbliżyć
Włoch podkreślił, że zwycięstwo w Stanach Zjednoczonych jest "rekompensatą za pecha w 24h Le Mans".
Radości z sukcesu nie ukrywał też Kubica. Polak nie tak dawno udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że jego pozostanie w AF Corse na sezon 2025 nie jest przesądzone, bo prywatne samochody mają mniejsze szanse na sukces w WEC. Wydarzenia w Austin pokazały, że krakowianin czasem się myli.
- W motorsporcie wszystko jest możliwe. To zwycięstwo jest najlepszym dowodem. Samochód był bardzo szybki od samego początku. Gdy dobrze czujesz się za kierownicą, wszystko staje się łatwiejsze. Aby odnieść sukces w wyścigach długodystansowych, wiele elementów musi się złożyć w całość. Tak też się stało w tym przypadku - powiedział Kubica.
- W tym roku pokazaliśmy już, że mamy duży potencjał, ale w jednym czy drugim wyścigu nie byliśmy w stanie wykorzystać swoich okazji. Tutaj w końcu to zrobiliśmy i sięgnęliśmy po zwycięstwo z ogromną satysfakcją - dodał krakowianin.
Na wyróżnienie zasłużył Robert Shwartzman. W końcowej fazie wyścigu to on wyprzedził załogę Toyoty po tym, jak otrzymała ona karę od sędziów, a następnie nie popełnił błędu pod presją szarżującego Kamui Kobayashiego. - Jestem przeszczęśliwy. Zapisaliśmy się w historii Ferrari i AF Corse. Wyścig był naprawdę trudny, a Toyota okazała się piekielnie trudnym rywalem. Podziękować należą się całej ekipie i moim kolegom. Po awarii w 24h Le Mans, gdzie długo przewodziliśmy stawce, czekaliśmy na taki moment - powiedział Rosjanin z izraelskim paszportem.
- Nie potrafię opisać, co czuję. Rozpoczęliśmy weekend w najlepszy możliwy sposób, mieliśmy dobre kwalifikacje, a wyścig był idealny. Nie popełniliśmy ani jednego błędu. Jestem dumny, że mogłem być częścią tej historii dla Ferrari. Tego samego dnia my wygrywamy wyścig WEC w USA, a zespół F1 wyścig we Włoszech. To nasza zemsta za 24h Le Mans - podsumował Ye.
Czytaj także:
- Kubica komentuje historyczny sukces. "Z zewnątrz wyglądał na dość łatwy"
- "Nie będę kłamać". Ogromne rozgoryczenie po wyścigu F1