Puchar Davisa: gotowi do gry dla kraju nawet po ciemnej stronie Księżyca

Getty Images / Jean Catuffe / Na zdjęciu: Rafael Nadal
Getty Images / Jean Catuffe / Na zdjęciu: Rafael Nadal

Przesunięcie godzin rozgrywania meczów o pół godziny nie uchroniło turnieju finałowego Pucharu Davisa przed kończeniem gry do północy.

Zawodnicy w przeważającej części wskazują na późne kończenie gier za główny minus nowej formuły Pucharu Davisa. Trudno przewidzieć dokładnie, ile będzie trwał mecz tenisowy, ale można się spodziewać, że rozpoczęta o godz. 17:30 sesja z trzema spotkaniami nie skończy się do północy.

W nocy z piątku na sobotę trybuny kortu centralnego Caja Mágica znowu wypełniły się lokalnymi kibicami. - Dla mnie atmosfera jest zawsze niesamowita, gdy gramy w Madrycie - mówił po awansie do półfinału kapitan gospodarzy Sergi Bruguera. - I to nie tylko w Pucharze Davisa, ale też podczas spotkań hiszpańskich tenisistów w turnieju indywidualnym [odbywa się w maju]. To dla nas normalna rzecz.

Czytaj także: Hiszpania wydarła półfinał Argentynie

Bruguera stwierdził następnie dyplomatycznie, że nie widział meczów innych ekip, więc nie może ocenić klimatu turnieju finałowego Pucharu Davisa z ich perspektywy. Mecze z udziałem zespołów obecnych w Madrycie przyzwyczaiły do wypełniania trybun nawet dużych aren. Formuła jest jednak nowa, a trybuny naturalnie zapełniają tylko mecze Hiszpanii, podczas gdy gości było w tym tygodniu aż 17.

ZOBACZ WIDEO Doktor Pernitsch nadal pracuje ze skoczkami. "Spełniliśmy wszystkie jego warunki"

Hiszpanii towarzyszyła podczas spotkania z Argentyną nawet orkiestra. Po nocnym awansie do półfinału niektórzy kibice mogli być tym bardziej zadowoleni, że - jeśli nie świętowali na miejscu zbyt długo - zdążyli na metro i nie musieli organizować sobie alternatywnego transportu.

Stacja linii 3 zadedykowana ekipie Nadala nazywa się Sol, czyli słońce, które w sobotę w końcu wychyliło się zza chmur i być może da madryckiemu turniejowi finałowemu Pucharu Davisa malutki, choć nie nieznaczący w iberyjskim kontekście argument na plus.

Turniej w Caja Mágica zbiera zatem baty za późne rozstrzygnięcia i puste trybuny. Andy Murray, wspierający Brytyjczyków tylko z ławki, zaoferował na Instagramie pomoc w pozyskaniu biletów rodakom, którzy znajdowaliby się akurat w Madrycie i zechcieli dopingować Zjednoczone Królestwo w sobotnie popołudnie.

Czytaj także: Brytyjczycy odprawili Niemców już po singlu

- My z atmosfery jesteśmy zadowoleni - przyznał kapitan Brytyjczyków Leon Smith. - Jeśli są jeszcze miejsca, to chcielibyśmy je wypełnić nie tylko dla atmosfery, ale też żeby wesprzeć tę imprezę - dodał.

Mocniejszych słów użył wcześniej jego zawodnik Kyle Edmund: - Gdy chcesz, by było to największe wydarzenie zespołowe w sporcie, to chcesz, żeby ciągle coś się działo i chcesz wypełnić trybuny, a tak nie zawsze jest.

Jak zawsze dobrze nastrojony Philipp Kohlschreiber użył z kolei tonu patriotycznego: - Mieliśmy ze sobą cały czas paru niemieckich fanów - mówił po odpadnięciu z Brytyjczykami - którym jesteśmy bardzo wdzięczni. Ale ciągle też czuliśmy, że nie jesteśmy u siebie. Gramy jednak dla Niemiec i nieważne, gdzie nas umieścić: będziemy grać dla kraju nawet po ciemnej stronie Księżyca. Brakuje mi jednak tych wyjątkowych emocji.

Prawdopodobnie najgorzej będą wspominać premierową edycję nowego Pucharu Davisa Serbowie, którzy akurat ani na kibiców, ani nocne granie nie musieli narzekać. Chcieli fetować "srebrną salaterką" zakończenie kariery przez Janko Tipsarevicia, więc nie dziwne, że zakończyli turniej zdołowani jak nikt inny.

Serbia przez grupę przeszła jak burza. Pierwszy punkt stracili już po zapewnieniu sobie zwycięstwa w grupie, z francuskimi deblistami, czyli z nie byle kim - triumfatorami niedawnych finałów ATP. W ćwierćfinale z Rosją nie miało być łatwo, ale też porażka nie była opcją.

Mecze Rosji z Serbią i Hiszpanii z Argentyną są dobrym przykładem do studium nad innym aspektem eksperymentu, który odbywa się na Pucharze Davisa. Jak przyznał sam Karen Chaczanow, jeden z bohaterów Rosji, nowy format z deblem jako grą decydującą daje więcej szans nie-faworytom.

z Madrytu
Krzysztof Straszak

Komentarze (0)