Puchar Davisa: Nie cieszyć się, trzeba spać. Rosjanie wygrali rzut monetą

Getty Images / Justin Setterfield / Na zdjęciu: Karen Chaczanow
Getty Images / Justin Setterfield / Na zdjęciu: Karen Chaczanow

- To był ciężki dzień, prawda? - powiedział Rafael Nadal po awansie do ostatniej czwórki turnieju finałowego Pucharu Davisa. Nadal pomógł reprezentacji Hiszpanii także w grze podwójnej.

- Jesteśmy w takiej sytuacji, że trzeba zdobyć dwa punkty - komentował na konferencji po zakończonym po godz. 1 meczu z Argentyną. - Trzeba iść krok za krokiem. Myślę, że zagrałem świetny mecz singlowy. Potem w deblu, jak wiemy, o wszystkim decyduje kilka piłek i wszystkie mecze są wyrównane. Dlatego cieszymy się z tego zwycięstwa. Myślę jednak, że w trzecim secie obniżyłem trochę poziom.

Nadal dodał jednak, że nie ma czasu na świętowanie: - Jest czas na odpoczynek i próbę przygotowania się na jutro [sobotę]. To będzie ciężki mecz.

Czytaj także: Hiszpania wyszarpała awans do półfinału, teraz Brytyjczycy

Nadal wspomógł Marcela Granollersa w decydującej grze deblowej, bo w pierwszej grze mecz ćwierćfinałowego z Argentyną punkt zdobyli goście. Pablo Carreño przyznał, że energii na pojedynek z Guido Pellą (6:7, 7:6, 6:1) starczyło mu tylko na pierwszego seta.

ZOBACZ WIDEO Doktor Pernitsch nadal pracuje ze skoczkami. "Spełniliśmy wszystkie jego warunki"

- To nie głowa, ale całe ciało nawaliło - stwierdził Carreño. - Choć dobrze zacząłem, w drugim secie po prostu nie byłem już w stanie dobrze serwować. Wyszła niedawna gorączka - potwierdził dreszczami na konferencji pomeczowej w momencie, gdy Nadal był już po pierwszym secie gry z Diego Schwartzmanem.

To był pierwszy występ Carreño w Pucharze Davisa od ubiegłorocznego półfinału z Francją. - Ciężko jest wejść w turniej w ćwierćfinale, gdy nie grałeś meczów kwalifikacyjnych ani fazy grupowej - powiedział. Carreño zastąpił w roli drugiej rakiety Hiszpanii Roberto Bautistę, któremu podczas turnieju zmarł ojciec.

Brytyjczycy sprawdzą gospodarzy

Wielka Brytania odprawiła Niemców już po grach singlowych. Kyle Edmund nie po raz pierwszy godnie zastąpił Andy'ego Murraya. Wyprowadził zespół na prowadzenie dzięki zwycięstwu nad Philippem Kohlschreiberem (6:3, 7:5). - Moja gra miała polegać na dyktowaniu warunków - mówił. - Wczoraj [w czwartek w spotkaniu grupowym z Kazachstanem] wyszedł mi dobry mecz, chciałem pójść za ciosem. Nie każda decyzja kapitana musi być uzasadniona. Zostałem wybrany, więc tylko to było w mojej głowie.

Dlaczego Murray nie wyszedł na kort? - Podjąłem decyzję w nocy po rozmowie z chłopakami, i tak samo będzie dzisiaj [przed półfinałem z Hiszpanią] - tłumaczył kapitan Brytyjczyków Leon Smith. - Pomyślałem, że Kyle i Evo [Evans] są bardziej gotowi do gry niż Andy. Jeśli masz tak dobrych tenisistów jak oni, to ich po prostu wystawiasz.

- Andy pomaga nam nawet, gdy nie gra - opowiadał Edmund. - Nie zarzuca nas jednak informacjami, ale służy wiedzą: mówi, że grał to, rozwiązał tamto. Fajnie jest mieć go obok siebie.

Kapitan Smith tłumaczył, dlaczego wygrana w ćwierćfinale bez udziału Murraya nie jest taką niespodzianką, jaką może się wydawać: - Mamy dobrych zawodników, których ranking jest coraz lepszy. Andy chce, żeby inni też byli wysoko notowani. On mimo wszystko ma ogromny udział w tym, co robimy. Nie tylko przecież tutaj, ale już wcześniej uzyskiwaliśmy dobre rezultaty.

Edmund o nowej formule Pucharu Davisa: - W poprzednim formacie spotkanie trwało trzy dni. Teraz wszystko dzieje się szybciej, codziennie jest inny rywal, a po dwudziestu minutach kolejna gra. Jest to angażujące emocjonalnie. Energię spożywa się bowiem też, nie grając: będąc na ławce, wstajesz, klaszczesz, dopingujesz. Nie wydaje się, ale to też jest męczące.

Daniel Evans, który zapewnił Brytyjczykom zwycięstwo nad Niemcami (7:6, 3:6, 7:6 z Jan-Lennardem Struffem), przyznał, że było to jedno z największych zwycięstw w jego karierze. Pomogło mu podnieść się psychicznie po porażce z Robin Haase w fazie grupowej. - Czułem się po niej bardzo źle - wspominał.

Czeka teraz na półfinał z Hiszpanią (sobota, nie przed godz. 17:30) i ewentualne starcie z Nadalem. - Będzie dobra atmosfera, presja będzie na nim - powiedział Evans. - Trzeba będzie pomyśleć, że mogę wygrać, bo inaczej nie ma co wychodzić na kort.

Rosja pożegnała Djokovicia

W sesji dziennej w piątek ciężko było nie odnieść wrażenia, że Novak Djoković chce jak najszybciej zamknąć pojedynek z Karen Chaczanow, by oszczędzić siły na decydującego debla. Mecz ćwierćfinałowy między Serbią a Rosją został rozstrzygnięty na korzyść tej drugiej w tie-breaku trzeciego seta. Rosja dołączyła do Kanady w półfinale (sobota, godz. 10:30).

Chaczanow wygrał tego debla wspólnie z Andriejem Rublowem. Wcześniej uległ Djokoviciowi w singlu. Po awansie opowiadał o swojej dotychczasowej grze w Madrycie, gdzie spotkał się już z rakietami numer jeden (Nadal) i dwa (Djoković) na świecie: - Myślę, że mecz z Rafą był naprawdę dobry, i to cały. Novak natomiast był wyraźnie lepszy ode mnie tylko w niektórych aspektach gry. Mówiłem nawet chłopakom w szatni, że z Rafą intensywność jest naprawdę wysoka, ale piłka lata inaczej, z większą rotacją. Przeciwko Novakowi z kolei ciągle czujesz presję, on uderza głęboko, płasko, nie daje ci się otworzyć, bo gra tobą i wypycha poza kort, co jest najtrudniejszą rzeczą. Świetnie odbiera. Z Rafą czuję, że mam większą przewagę ze swoim serwisem niż grając przeciwko Novakowi, bo ten ciągle wywiera na ciebie presję.

Chaczanow i Rublow pierwszy raz grali debla z pełnym trzecim setem (w turniejach ATP rozgrywa się super tie-break zamiast trzeciego seta). - Możemy uznać ten mecz za najlepszy w naszej karierze - stwiedził Chaczanow. Dodał, że Rosja ma więcej szans na powodzenie w nowym formacie Pucharu Davisa, czyli z wygraną do dwóch gier, niż w poprzednim, gdy do zwycięstwa potrzebne były trzy punkty. - Kiedy już jesteś w półfinale, to myślisz o wygranej, tak?

Rublow otworzył wynik ćwierćfinału z Serbią. Licząc także fazę grupową, zwyciężył we wszystkich trzech grach singlowych. W piątek pomogła mu jednak słaba postawa Filipa Krajinovicia. - Nie sądzę, że grał dobrze, bo znam jego poziom - stwierdził 22-letni moskwianin o Serbie. - Miałem wrażenie, że odczuwa za dużo presji, ponieważ na początku sporo pudłował. Ja jednak poradziłem sobie dobrze w ważnych momentach, nie dając mu nawet szansy na odrobienie strat.

Według Rublowa Rosja wygrała rzut monetą, gdy w tie-breaku decydującego seta gry podwójnej obroniła trzy meczbole i zdobyła trzy ostatnie punkty meczu.

- To niesamowite być częścią tego zespołu, grać z tymi chłopakami i teraz wejść z nimi do półfinału po tak długim czasie - mówił Rublow. Rosja ostatnio grała o finał Pucharu Davisa w 2008 r. - Cieszę się, że mogę pokazać się z dobrej strony. Nawet wtedy, gdy - jak z Bautistą [w fazie grupowej] - nie byłem faworytem, a mimo to potrafiłem wygrać.

Według Chaczanowa kluczem do sukcesu była jego dobra znajomość z Rublowem. - Ona oczywiście pomaga na korcie - powiedział. - Trenowaliśmy wspólnie w przeszłości i myślę, że pomogło nam to utworzyć lepszy zespół. No i graliśmy ze sobą w turniejach ATP przed Pucharem Davisa, co oczywiście nie było podyktowane naszym prywatnym interesem.

Z Madrytu
Krzysztof Straszak

Czytaj także: Tenis o poranku
 

Komentarze (0)