Wiadomo, ten turniej to eksperyment, propozycja, projekt. Jak projekt, to jest i feedback. A ten napływa ze wszystkich stron. I oto mamy pierwsze próby dostosowania obecnego formatu do oczekiwań zawodników. Włosi i Amerykanie rozstrzygnęli swój mecz o 4:03 (drugie najpóźniej skończone spotkanie w głównym cyklu, po tym między Baghdatisem i Hewittem w Australian Open 2008).
To przelało może czarę goryczy wobec późnych godzin, nawet jak na madryckie standardy (o 22 zamykają sklepy, a restauracje zapełniają się ludźmi).
W czwartek ogłoszono, że w piątek i sobotę mecze rozpoczną się pół godziny wcześniej (czyli 10:30 i nie przed 17:30), przerwy między grami singlowymi będą krótsze (10 minut), i że zrobiono to, aby "zminimalizować ryzyko późnego zakończenia". Organizator utargował tę zmianę z telewizją i innymi zainteresowanymi, a może liczył się z tym już wcześniej i miał tę opcję w zanadrzu?
Tymczasem los grał w skojarzenia, bo w ćwierćfinale nie mogły znaleźć się pary bardziej ze sobą bliskie kulturowo tudzież politycznie. Historyczne potęgi Starego Kontynentu (Niemcy i Wielka Brytania), poddani brytyjskiej królowej (Kanada i Australia), Słowianie (Rosja i Serbia)... Nade wszystko jednak mamy hiszpańskojęzyczne starcie (Hiszpania i Argentyna), na które liczyło wielu w samym Madrycie.
ZOBACZ WIDEO: Martin Schmitt dostał pytanie od Adama Małysza. Odpowiedź była natychmiastowa
Można spodziewać się, że wieczorny mecz gospodarzy na czele z Rafaelem Nadalem wyzwoli mnóstwo energii w licznej argentyńskiej kolonii w Hiszpanii. Tak, jak przed ośmioma laty w finale Pucharu Davisa w Sewilli.
Gospodarze nie mieli problemów z awansem do ćwierćfinału. Atmosferę zepsuła dopiero w czwartek informacja o śmierci ojca Roberto Bautisty.
Rywale w walce o półfinał, Argentyna, na zamknięcie fazy grupowej w środę dostali lanie od Niemców (3:0). Podwinęli ogony, choć przed tym starciem "Peque" Schwartzman wysłał rywalom następujący komunikat po wcześniejszej wygranej Argentyny nad Chile: "Jeśli nas widzieli, to myślę, że muszą się martwić". Argentyńczycy awansowali do ćwierćfinału jako druga najlepsza ekipa z drugich miejsc.
Poza poniedziałkiem, kiedy całe zamieszanie się rozpoczęło, czwartek był pierwszym dniem, w którym Hiszpania nie grała. Wobec tego największą atrakcją dnia był Novak Djoković. Przyszli do "Magicznej Kostki" baczni obserwatorzy tenisa, przyszła młodzież bez planów na czwartkowy wieczór w kapryśną pogodę, przyszli nieliczący przebytych mil gorliwi Kanadyjczycy i Australijczycy w sile łącznie kilkudziesięciu (ale to dopiero ćwierćfinały) szykujący się do wieczornego starcia swoich reprezentacji.
Francuzi marginalizowali nowy Pucharu Davisa aż odpadli, wolontariusze marzli, atrakcje i gry na stanowiskach sponsorów i partnerów rozłożonych wzdłuż wewnętrznej części konstrukcji "Magicznej Kostki" były okupowane przez samych tam pracujących. Generalnie: atmosfera czekania na piątkowy wieczór, kiedy turniej finałowy Pucharu Davisa rozkręci się na dobre.
z Madrytu
Krzysztof Straszak
Zobacz także:
Puchar Buenos Aires dla Alexandra Zvereva. Pokonał Rogera Federera
Tokio 2020. Novak Djoković marzy o olimpijskim złocie