Petra Kvitova (WTA 2) jako jedyna triumfowała w Madrycie trzy razy (2011, 2015, 2018). Tym razem Czeszka odpadła w ćwierćfinale. W czwartek uległa 2:6, 3:6 Kiki Bertens (WTA 7) Rok temu tenisistki te spotkały się w stolicy Hiszpanii w finale. Kvitova zwyciężyła wówczas po trzysetowej bitwie.
W pierwszym secie Bertens od 1:2 zdobyła pięć gemów z rzędu. W drugiej partii Kvitova z 1:3 wyrównała na 3:3. Trzy kolejne gemy, wszystkie po grze na przewagi, padły łupem Holenderki. Tenisista z Wateringen awans do półfinału zapewniła sobie kombinacją skrótu i forhendu.
W trwającym 79 minut meczu Bertens obroniła sześć z siedmiu break pointów, a sama wykorzystała pięć z dziewięciu szans na przełamanie. Zdobyła 22 z 29 punktów przy swoim pierwszym podaniu. Holenderka posłała 13 kończących uderzeń i popełniła 17 niewymuszonych błędów. Kvitova miała 16 piłek wygranych bezpośrednio i 25 pomyłek. Tenisistki te spotkały się po raz drugi w tym roku. Pod koniec kwietnia w Stuttgarcie w trzech setach zwyciężyła Czeszka.
Dla Kvitovej to pierwsza w tym roku porażka na korcie ziemnym (bilans 7-1). W Stuttgarcie święciła triumf. Czeszka jest jedyną tenisistką, która w tym sezonie zdobyła dwa tytuły. W styczniu wygrała turniej w Sydney. Kvitova w Madrycie zanotowała 10. występ i po raz piąty doszła do ćwierćfinału.
W piątek o finał Bertens zmierzy się ze Sloane Stephens. Holenderka przegrała oba dotychczasowe mecze z Amerykanką (Rzym 2013, Mistrzostwa WTA 2018) po trzysetowych bojach. Tenisistka z Wateringen po raz drugi z rzędu awansowała do półfinału w Madrycie i pozostaje w grze o drugi tytuł w tym sezonie (Petersburg).
Zobacz także - Madryt: Simona Halep zakończyła serię Ashleigh Barty. Rumunka w półfinale
Mutua Madrid Open, Madryt (Hiszpania)
WTA Premier Mandatory, kort ziemny, pula nagród 7,021 mln euro
czwartek, 9 maja
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Kiki Bertens (Holandia, 7) - Petra Kvitova (Czechy, 2) 6:2, 6:3
Czytaj także - Madryt: trzysetowy bój niewykorzystanych szans. Hubert Hurkacz przegrał z Alexandrem Zverevem
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach