- Z pewnością to był mecz, na który czekałam. Najpierw jednak obie musiałyśmy dotrzeć do tego etapu - powiedziała Maria Szarapowa. Rosjanka pokonała Karolinę Woźniacką 6:4, 4:6, 6:3. W pierwszym secie przegrywała już 1:4, ale nie poddała się i walczyła o korzystny wynik.
- Wiedziałam, że to będzie trudny mecz. Był to pojedynek opierający się na sile fizycznej. Udało mi się zdobywać punkty nawet w dłuższych wymianach. Starałam się wywierać na nią presję. Dla takich spotkań trenuję. Nagrodą jest zdobywanie w nich ostatniego punktu - wyznała pięciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa.
Na pomeczowej konferencji dziennikarze przypomnieli historię obu pań. Menedżer Szarapowej, Max Eisenbud, nazwał kiedyś Woźniacką i Agnieszkę Radwańską "czeladniczkami". Z kolei Dunka miała pretensje do organizatorów US Open za to, że Rosjanka gra na głównych kortach mimo wcześniejszej dyskwalifikacji za doping. Czy cała sprawa stanowiła dla Szarapowej dodatkową motywację? - Po prostu bardzo lubię wygrywać. Jestem bardzo szczęśliwa i dumna z mojej gry. Jestem w IV rundzie i to się dla mnie liczy - stwierdziła.
W niedzielę na drodze Szarapowej do ćwierćfinału Australian Open 2019 stanie Australijka Ashleigh Barty.
ZOBACZ WIDEO: Joanna Jędrzejczyk apeluje po tragedii w Gdańsku. "Dzielmy się dobrem na co dzień"
Ciekawe, tyle fanów ma rzekomo Woźniacki (choćby RafaCaro itp), a jak przychodzi co do meczu z 1 Czytaj całość