Już od pierwszego wspólnego występu Sania Mirza i Martina Hingis wydawały się nie do pokonania. W Indian Wells zdobyły pierwszy ze swoich 14 wspólnych tytułów, a w pewnym momencie ich seria zwycięstw sięgnęła liczby 41.
Pierwsze zgrzyty pomiędzy Hinduską a Szwajcarką pojawiły się po tegorocznym Roland Garros, gdzie miały szansę wygrać czwarty turniej wielkoszlemowy z rzędu, jednak odpadły w ćwierćfinale. To wtedy Hingis zaczęła opuszczać treningi, a Mirza niespodziewanie zdecydowała się na start w turnieju WTA w Birmingham u boku innej partnerki.
Wszystko zdawało się wracać do normy, ale po ćwierćfinałowej porażce w Montrealu liderki rankingu WTA po raz kolejny się pokłóciły. 35-latka z Koszyc zaproponowała rozstanie, głównie dlatego, że przystała na propozycję wspólnej gry z Coco Vandeweghe. Postawiona pod ścianą Mirza w ostatniej chwili nawiązała współpracę z Barborą Strycovą i w takich konfiguracjach zobaczymy je w zbliżającym się US Open.
Santina, bo taki podomek zyskał do kibiców duet hindusko-szwajcarski nie zagra również w Mistrzostwach WTA, pomimo tego, że od kilkunastu tygodni jest pewny kwalifikacji.
ZOBACZ WIDEO Janowicz ze łzami w oczach: zabrakło szczęścia (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Róbcie screeny, tak będzie. ;))