W 1996 roku Goran Ivanisević zagrał w półfinale US Open, w którym przegrał z Pete'em Samprasem. Po 18 latach wyczyn swojego obecnego trenera powtórzył Marin Cilić, który w ćwierćfinale US Open 2014 wygrał 6:2, 6:4, 7:6(4) z Tomasem Berdychem i po raz w karierze awansował do 1/2 finału nowojorskiej imprezy. Ogółem dla 25-letniego rezydenta Monte Carlo to drugi wielkoszlemowy półfinał - po Australian Open 2010, gdy w meczu o finał uległ Andy'emu Murrayowi.
[ad=rectangle]
Čilić przystępował do ćwierćfinałowej konfrontacji z niekorzystnym bilansem spotkań z Berdychem (3-5), ale zapewne mając w pamięci tegoroczną konfrontację z Czechem w Wimbledonie, gładko wygraną bez straty partii. Czwartkowa potyczka odbywała się przy mocno wiejącym wietrze. Dla obu tenisistów, opierających swoją grę na potężnych serwisach i forhendach, nie były to sprzyjające warunki, ale o wiele lepiej radził sobie w nich tenisista z Bałkanów.
Rozstawiony z numerem szóstym Berdych, który w drodze do 1/4 finału tylko trzykrotnie został przełamany, w całym pierwszym secie stracił podanie tyle razy, ile w czterech poprzednich meczach, w tym dwukrotnie popełniając podwójne błędy serwisowe przy break pointach.
Druga odsłona nic nie zmieniła w obrazie gry. Czech wciąż sprawiał wrażenie, jakby ktoś za karę kazał mu wyjść na kort i grać w takich warunkach. 28-latek z miejscowości Valašské Meziříčí oddał podanie już w drugim gemie. W kolejnych również nie było lepiej. Berdych wprawdzie już serwisu nie oddał, choć musiał bronić kilku break pointów, ale też nie nie zdołał odrobić straty i Čilić wyszedł na prowadzenie 2-0 w setach.
Berdych stanął pod ścianą pod ścianą. Nie dość, że jego gra była daleka od ideału, to jeszcze nie miał pomysłu, jak ją zmienić. Pomocną dłoń do rywala wyciągnął jednak oznaczony numerem 14. Čilić, który w drugim gemie trzeciej partii oddał podanie i dzięki temu Czech po raz pierwszy w meczu wyszedł na prowadzenie w którymś z setów.
Okres dobrej gry Berdycha trwał tylko kilkanaście minut. Po ośmiu gemach trzeciej partii prowadzenie Czecha było już historią, a na tablicy wyników widniał rezultat 4:4. Do kolejnych przełamań jednak nie doszło i o losach setach decydować musiał tie break.
W rozstrzygającej rozgrywce żaden z tenisistów nie potrafił utrzymać dobrego poziomu gry na dłużej niż kilka piłek. Zaczęło się od prowadzenia Berdycha 2-1, ale po chwili przewagę (4-2) miał już Čilić. Czech zdołał wyrównać na 4-4, ale ostatnie słowo należało do Chorwata. Podopieczny Gorana Ivaniševicia wywalczył mini przełamanie, następnie zaserwował asa, co dało mu dwie piłki meczowe, a spotkanie zakończył już za pierwszą szansą.
- Czuję się niesamowicie, jestem niezwykle szczęśliwy. W ostatnich latach miałem wiele trudnych momentów, ale teraz mam przy sobie wspaniałych ludzi, z którymi ciężko pracuję, i to daje efekty - mówił Chorwat, który w ciągu 132 minut gry zapisał na swoim koncie 19 asów serwisowych, po trafionym pierwszym podaniu zdobył 84 proc. rozegranych punktów, wykorzystał pięć z ośmiu break pointów i przy 46 uderzeniach kończących popełnił 36 niewymuszonych błędów.
Półfinałowym przeciwnikiem Čilicia będzie Roger Federer, mistrz US Open z lat 2004-08, bądź rozstawiony z numerem 20. Gael Monfils, który może po raz pierwszy w karierze zagrać w 1/2 finału w Nowym Jorku.
US Open, Nowy Jork (USA)
Wielki Szlem, kort twardy (Decoturf), pula nagród w singlu mężczyzn 14,792 mln dolarów
czwartek, 4 września
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Marin Čilić (Chorwacja, 14) - Tomáš Berdych (Czechy, 6) 6:2, 6:4, 7:6(4)
Boli tylko, że trzeba tyle czekać...