Medal olimpijski i kolejny wygrany szlem przez Igę Świątek, wielkie sukcesy mikstowe Jana Zielińskiego, tytuł na nawierzchni ziemnej Huberta Hurkacza czy pierwszy wygrany turniej w karierze i duży awans w rankingu Magdaleny Fręch. Tymi sukcesami żyli kibice polskich tenisistów w 2024 roku.
Powodów do radości mieliśmy wiele. Nie o wszystkich jednak było bardzo głośno. Pojawili się bohaterowie pierwszoplanowi, ale też ci, którzy wykonali świetną pracę nieco w cieniu, w turniejach dużo niższej rangi i o znacznie mniejszym prestiżu.
Ledwo zaczął się 2025 rok, a Monika Stankiewicz już wywalczyła cenne punkty do rankingu WTA, startując w... Kenii. Polska tenisistka dotarła do półfinału imprezy ITF W35 i to dobry prognostyk przed dalszą częścią sezonu. Poważne powody do radości sobie, najbliższym oraz kibicom, dała już jednak w ubiegłym roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii
Ma poważne wsparcie. Oto jaka jest prywatnie
18-letnia zawodniczka, która mówi o sobie, że jest perfekcjonistką. Dąży do tego, aby robić wszystko jak najlepiej oraz być najlepszą.
- Nie ma rzeczy niemożliwych - zapewnia w rozmowie z portalem WP SportoweFakty tenisistka. Stankiewicz ocenia też siebie jako otwartą i kontaktową osobę. Łatwo nawiązuje nowe znajomości. Uważa również, że jest wesoła oraz sympatyczna.
W życiu tenis oczywiście stawia na pierwszym miejscu, ale ma też inne zamiłowania.
- Interesuję się gotowaniem i psychologią. Bardzo ciekawi mnie odkrywanie różnych ludzkich zachowań, bo to pomaga też poznać samego siebie. Jest to również ważne w grze w tenisa. Staram się zrozumieć moje emocje, reakcje w danych akcjach - przyznała nasza rozmówczyni.
Przechodząc już do tematu samego tenisa, Monika wybrała Jasmine Paolini jako swoją idolkę. Inspiruje się Włoszką i chciałaby grać tak jak ona - mądrze, regularnie, z wysoką intensywnością.
Nad formą pracuje choćby w Bratysławie, gdzie znajduje się jej baza treningowa. Zawodniczka w okresie przygotowawczym szlifuje dyspozycję w akademii byłej czwartej tenisistki globu Dominiki Cibulkovej.
Szkoleniowcami Polki są: Alexander Somogyi (trener tenisa), Pavel Smela oraz Matej Pytlik (obaj odpowiedzialni za trening motoryczny i ogólnorozwojowy). Stankiewicz przyznała też, że sama Cibulkova wspiera ją w przygotowaniach.
- Przychodzi czasem na treningi, patrzy, jak gram, doradza, daje wskazówki techniczne, taktyczne i mentalne. Gdy się pojawia, konsultujemy się i rozmawiamy o konkretnych elementach - zdradziła.
Od tego się zaczęło
Monika Stankiewicz od najmłodszych lat jest związana z tenisem. Na kort zabrał ją tata.
- Na początku grałam w grupie. Szybko mi się to spodobało, podobnie jak moim rodzicom, którzy prędko zapisali mnie na treningi indywidualne. Wykonywałam zarówno tenisowe, jak i ogólnorozwojowe ćwiczenia - powiedziała w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Stankiewicz.
- Trenerzy widzieli, że wyróżniam się spośród innych dzieci. Zaczęłam próbować sił w turniejach w kategoriach wiekowych do lat 8, później 10. Na początku to była po prostu zabawa. Myślę, że na poważnie zaczęłam grać w wieku 11 lat podczas zmagań z cyklu Tennis Europe - dodała.
Jak każdy zawodnik Monika musiała poradzić sobie z łączeniem szkoły z uprawianiem sportu na jak najwyższym poziomie. Jak przyznała reprezentantka klubu BKT Advantage Bielsko-Biała, to był wymagający, ale jednocześnie udany okres na jej drodze.
- Od zawsze szłam indywidualnym tokiem nauczania. Nie musiałam uczęszczać na wszystkie zajęcia, więc było mi łatwiej. Na szczęście szkoły zawsze starały się mi pomagać, dostosowywać plan lekcji pode mnie - odrzekła 18-latka.
- Zależało nam, abym jak najdłużej chodziła do szkoły. Było to ważne w kontekście kontaktów z rówieśnikami. Od drugiej do ostatniej klasy liceum miałam jednak domowe nauczanie. Udało mi się wszystko dobrze połączyć. Nieskromnie powiem, że byłam dobrą uczennicą - kontynuowała.
Koniec z juniorskim graniem
Po kolejnych kilku latach rywalizacji na szczeblu juniorskim przyszedł czas na podjęcie ważnej decyzji. Dotyczyła ona próby zmierzenia się z zawodowymi tenisistkami. Gdy zapytaliśmy Monikę o to, dlaczego zadebiutowała właśnie w marcu w tureckiej Antalyi, ta najpierw się zaśmiała i powiedziała:
- Czas najwyższy, ile można grać tylko w juniorkach!
I to dobra odpowiedź, choć Polka zdecydowała się jeszcze na jej rozwinięcie.
- Długo chciałam grać w tej kategorii wiekowej, aby w seniorach mieć szansę na dzikie karty. Te można otrzymać dzięki wysokiej pozycji w rankingu juniorskim. Chciałam się też w taki sposób ogrywać, bo wiem, że przejście z poziomu juniorskiego do seniorskiego bywa bardzo trudne - stwierdziła.
- Sam start w Antalyi to była pomyłka, ale to tam moi trenerzy stwierdzili, że mam na tyle wysokie umiejętności, żeby grać i wygrywać turnieje rangi ITF W15. Po sierpniowym turnieju ITF W50 w Bytomiu, w którym osiągnęłam ćwierćfinał, stwierdziłam z kolei, że już nie chcę wracać do juniorów - zdradziła.
Pierwszy sukces, który przyniósł rozgłos
Monika Stankiewicz pojawiła się w rankingu WTA w sierpniu 2024 roku. Zaledwie dwa miesiące później niespodziewanie wygrała turniej ITF W35 w Faro. Triumf ten pozwolił jej na gigantyczny awans o ponad 300 lokat.
Po tych zawodach o Stankiewicz po raz pierwszy zrobiło się głośno w mediach. My również skontaktowaliśmy się z tenisistką na gorąco po jej sukcesie, a efekty tej rozmowy można przeczytać TUTAJ.
Polska zawodniczka poczuła wtedy, że ma szanse i umiejętności do tego, żeby dobrze grać.
- To zwycięstwo dodało mi dużej pewności siebie. Zaczęłam mocniej w siebie wierzyć. Do teraz cieszę się z tego zwycięstwa, ale traktuję ten turniej tak samo, jak będę traktowała każdy kolejny. Nie chcę spocząć na laurach. Nie zatrzymujemy się, to jest tylko część całego procesu. Trzeba dalej pracować i się rozwijać - podkreśla 668. zawodniczka rankingu.
Przed nią drugi ważny sezon w kontekście budowania pozycji w zawodowym tenisie. Za Stankiewicz dość długi okres przygotowawczy, który ma jej pomóc w kolejnych startach.
- Nie musiałam się stresować punktami, mogłam poświęcić czas na poprawę pewnych elementów. Zacznę od dwóch tyrniejów rangi ITF W35. Na pewno w lutym zagram też w ITF W75 w Lesznie, gdzie otrzymałam dziką kartę. Dalszy plan startów będziemy układać na podstawie wyników - podsumowała Monika Stankiewicz.