Organizatorzy 31. edycji turnieju ATP Challenger - Invest in Szczecin Open mieli do zagospodarowania trzy "dzikie karty" i wszystkie otrzymali tenisiści z naszego kraju. Dzięki temu do rywalizacji w singlu przystąpili Tomasz Berkieta, Olaf Pieczkowski oraz Daniel Michalski.
Jako pierwszy swój mecz rozegrał najmłodszy z wymienionych. Berkieta w pierwszej rundzie trafił na Austriaka Dennisa Novaka, czyli zeszłorocznego finalistę turnieju. Zdecydowanym faworytem spotkania był rywal, który zwyciężył 6:3, 6:3.
- Niestety przejście z juniorskiego do seniorskiego tenisa jest dla mnie dość ciężkie. W tenisie juniorskim grałem, nie myśląc, o co gram, nie było większej stawki. Teraz gram o punkty, pieniądze, na razie w ważnych momentach coś mnie spina, przeskakuje w głowie i przestaję grać to, co grałem przez pierwszych kilka gemów. To jest coś, nad czym muszę popracować i nie uważam, żebym był bardzo daleko od tego poziomu. Na razie po prostu głowa nie pozwala mi na rozwinięcie skrzydeł - tłumaczył swój występ Polak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz
Finalista juniorskiego Rolanda Garrosa 2024 nie ukrywał, że swoje w tym pojedynku zrobił stres. - Dla Dennisa Novaka to był jeden z tysiąca meczów, które zagrał i nie robi to na nim wrażenia. Dla mnie to czwarty występ w challengerze stres zrobił swoje. W ważnych momentach brakowało mi spokoju, doświadczenia i pewności, że nawet jak coś zepsuję, to mam następną piłkę. Nie dostaje się codziennie szansy, żeby zagrać w challengerze, szkoda - podkreślił.
Dla Berkiety to jeszcze nie koniec przygody w Szczecinie. Po raz ósmy w tym sezonie przystąpi do rywalizacji w deblu, a parę stworzy z Michalskim, dla którego to trzeci start w grze podwójnej w 2024 roku.
- Nie czuję się bardzo dobrze w tej konkurencji. Obaj z Danielem nie mamy powołania do debla, ale warto spróbować, zobaczymy jak to wyjdzie - zakończył nasz tenisista, który na kort wróci już w środę.