"Amatorka". Burza na US Open, gwiazdy nie ukrywają złości

Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek

Podczas trwającego US Open tenisiści muszą grać do 2 w nocy. Już przed rokiem Iga Świątek ostro krytykowała za to władze WTA. Absurdalne sytuacje wciąż się jednak powtarzają.

Iga Świątek: - To nie jest dla nas proste i łatwe.

Coco Gauff: - Przede wszystkim nie jest to dla nas zdrowe.

Stan Wawrinka: - To jest czyste szaleństwo.

Andy Roddick: - Totalny bałagan. To wygląda jak amatorka.

To tylko niektóre z ostatnich wypowiedzi obecnych lub byłych tenisistów o decyzjach organizatorów podczas turniejów Wielkiego Szlema, które doprowadziły do absurdalnych wydarzeń.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak trenuje najlepszy klub Europy

Podczas trwającego US Open tak ustalono terminarz, że pojedynek Qinwen Zheng z  Donną Vekić zakończył się około godz. 2:20 w nocy czasu nowojorskiego. Tym samym pobito rekord, jeśli chodzi o najpóźniejszą porę zakończenia pojedynku kobiet w historii US Open.

Z kolei czterosetowa rywalizacja Alexandra Zvereva z Tomasem Martinem Etcheverrym skończyła się o godz. 2:35. Gdyby doszło do piątej partii, mielibyśmy kolejny rekord wszech czasów.

- Kiedyś w Acapaulco skończyłem mecz o 4:55, więc już taki rekord posiadam. Nie chcę kolejnego - skomentował niemiecki tenisista.

Startowały po północy

Z podobnymi okolicznościami musiała sobie radzić Aryna Sabalenka. Jej mecz III rundy z Jekateriną Aleksandrową rozpoczął się już po północy i była to najpóźniejsza pora rozpoczęcia spotkania na kortach Flushing Meadows w historii.

"Wrócić o 3 w nocy, wstać o 12. Nie tak źle" - napisała z przekąsem na serwisie "X" białoruska tenisistka.

Tenisiści tracą cierpliwość, bo podczas trwającego US Open sytuacja wymknęła się spod kontroli. Wszystko przez decyzję organizatorów, którzy wprawdzie początek sesji wieczornej zaplanowali dość wcześnie (godz. 19:00 czasu lokalnego), ale w planie gier pojawiły się dwa mecze - po jednym z turnieju kobiet i mężczyzn.

Problem w tym, że ta godzina i tak ulega opóźnieniu, choćby ze względu na warunki atmosferyczne (czytaj: deszcz) panujące w sesji dziennej. Ponadto wiele czasu zajmuje wyproszenie fanów po pierwszym meczu i wpuszczenie kolejnych na trybuny - bywa, że trwa to nawet 1,5 godziny.

Grali do świtu

To tylko sprowokowało więcej sytuacji, które w tym roku widzieliśmy już w Australii czy Paryżu. Podczas French Open mecz Novaka Djokovicia z Lorenzo Musettim zakończył się o godz. 3:07 nad ranem, z kolei w Melbourne Danił Medwiediew zszedł z kortu 32 minuty później i jego mecz z Emilem Ruusuvuorem był najpóźniej zakończonym pojedynkiem w historii Wielkich Szlemów.

- Myślę, że pewne rzeczy można było rozwiązać inaczej. Wygranie meczu o trzeciej nad ranem ma w sobie coś pięknego, ale tylko wtedy, gdyby to był finał, a tak nie jest. Kiedy o drugiej w nocy rozgrywasz akcje składające się z więcej niż 20 uderzeń… kto gra o drugiej w nocy?! - pytał po spotkaniu Serb.

Duża część tenisistów narzeka, że tak późne pory rozgrywania meczów wpływają na ich kolejny dzień i zaburzają regenerację. Na wpisy internautów, że przecież po meczu mogą szybko położyć się spać, odpowiedział już podczas Rolanda Garrosa Casper Ruud.

- Skończyłem mecz o 1 w nocy. Potem mam zajęcia na rowerze, obowiązki medialne, wanna z lodem, prysznic, kolacja i fizjoterapia. Jest dwie godziny po meczu a ja jeszcze nie mogę iść spać - pisał w social mediach Ruud.

- Przecież po swoim meczu Novak położył się pewnie około godz. 6 rano - dodawał Carlos Alcaraz po meczu Serba w Paryżu.

Kibice muszą zrozumieć, że koniec meczu to nie koniec obowiązków. Cytowany na wstępie tego tekstu Andy Roddick zaapelował do władz ATP, WTA i ITF o reakcję.

Podobnie uważa stowarzyszenie Professional Tennis Player Association.

- Takie wydarzenia, jak "najdłuższy mecz w historii", "najpóźniej zakończony mecz w historii" są jednak przez nich dziwnie celebrowane w mediach społecznościowych. A tutaj nie ma czego świętować, trzeba to miarkować - powiedział dyrektor wykonawczy stowarzyszenia Ahmad Nassar.

Nowy regulamin, ale... małym druczkiem

Jak bronią się władze i dlaczego nie chcą rozpoczęcia sesji wieczornej godzinę wcześniej?

- Uznaliśmy, że to niesprawiedliwe wobec naszych kibiców. Dla większości z nich dotarcie na trybuny nawet na godz. 19 jest trudne - odpowiadała dyrektorka turnieju US Open Stacey Allaster podczas ubiegłorocznej konferencji prasowej.

Przypomnijmy, że już na początku roku władze ATP i WTA wydały oświadczenie, które miało udowodnić, że traktują poważnie zdrowie tenisistów. Ogłoszono w nim przede wszystkim, że mecze nie mogą rozpoczynać się po godz. 23:00, a jeśli nie rozpoczną się do 22:30, mogą zostać przeniesione na inny kort.

Brzmiało to bardzo optymistycznie, jednak przy tzw. nowym regulaminie dodano małym druczkiem, że w wyjątkowych okolicznościach organizatorzy mogą wnioskować do ATP/WTA o zgodę na odstępstwa ze względu na "lokalne tradycje kulturowe czy łagodzące okoliczności". To sprawiło, że w praktyce regulamin nie musi być egzekwowany.

Organizatorzy zapewniają, że zdaniem samych zawodników nie ma nic lepszego niż mecz w sesji wieczornej na korcie im. Artura Ashe'a. Problem w tym, że przypomina to "wylewanie dziecka z kąpielą".

- Rozumiem, że musimy dostosować się do nadawców i innych spraw, ale poprosiłam również WTA o dane, aby sprawdzić, czy ludzie oglądają mecze, które rozpoczynają się po 22.00. Nic nie dostałam, a dzięki temu łatwiej byłoby zrozumieć, czy tak późne granie ma sens - grzmiała już przed rokiem Iga Świątek na turnieju w Montrealu, gdy miała za sobą serię meczów kończących się po północy.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty