Dramat Huberta Hurkacza rozpoczął się podczas rywalizacji z Arthurem Filsem w drugiej rundzie Wimbledonu. Polski tenisista po tym, jak w jednej z akcji przewrócił się, nie był w stanie kontynuować spotkania.
Szybko okazało się, że sprawa jest poważna. U Hurkacza doszło do rozerwania łąkotki. Zabieg został przeprowadzony 15 lipca, po którym tenisista rozpoczął proces rehabilitacji. Wszystko po to, by zdążyć na igrzyska olimpijskie w Paryżu.
Po zabiegu na ciele Hurkacza widoczne były głębokie rany. 27-latek robił wszystko, żeby jak najszybciej wrócić do pełni zdrowia. Z tego powodu polski tenisista rozpoczął treningi, które przysparzały mu jednak sporo bólu.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały
O szczegółach powrotu do zdrowia reprezentanta Polski w rozmowie z portalem sport.pl opowiedział jego fizjoterapeuta, Jakub Rogalski. Słowa te dobitnie pokazują, jak bardzo Hurkaczowi zależało na występie w Paryżu.
- Hubert od pierwszego dnia trenował z ranami, które muszą się także fizjologicznie zagoić. Trenował z bólem, ale na szczęście tylko ran, a nie bólem stawu kolanowego. To pokazuje, jakim jest gladiatorem, herosem - mówił.
Gdy okazało się, że zabraknie czasu do tego, by wyzdrowieć przed igrzyskami olimpijskimi, Hurkacz z trudem przyjął tę informację do siebie. Nie ma się co dziwić - udział w IO to dla wielu sportowców spełnienie marzeń.
- Nie skłamię, jeśli powiem, że pojawiły się łzy w oczach. To normalne. Bardzo chciał, bardzo starał się. Walczył ze wszystkich sił, żeby zdążyć na igrzyska. Jednak gdyby pojechał w obecnej sytuacji, byłoby to mocno ryzykowne - podkreślił.
Dodajmy, że na kontuzji Hurkacza straciła także Iga Świątek. Liderka rankingu WTA bez wrocławianina nie ma możliwości występu w mikście na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Zobacz także:
Miliarder uratuje polskie tenisistki? "Proszę o wiadomość"
Nocne granie w Umagu. Faworyci nie mieli łatwo