Świątek ma ponad 100 punktów mniej niż oczekiwano. Wiadomo dlaczego

PAP/EPA / MARK R. CRISTINO / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / MARK R. CRISTINO / Na zdjęciu: Iga Świątek

W poniedziałek opublikowany został nowy ranking WTA. Iga Świątek zajmuje w nim drugie miejsce, ale przy jej nazwisku pojawiło się mniej punktów, niż oczekiwano. Dlaczego tak się stało?

W tym artykule dowiesz się o:

Iga Świątek wykorzystała swoją szansę na zmniejszenie strat do prowadzącej w światowym rankingu Aryny Sabalenki. Wszystko przez triumf w turnieju WTA 1000 w Pekinie.

Więcej o triumfie w finałowej potyczce z Ludmiłą Samsonową przeczytasz tutaj -->> Rywalka była bezradna. Iga Świątek rządzi w Pekinie!

Początkowo wydawało się, że Polka w najnowszym rankingu WTA będzie miała 9015 punktów. Tak się jednak nie stało. Jest ich o 125 mniej. Dlaczego?

W rankingu "LIVE" (uaktualnianym na bieżąco po każdym występie zawodniczek) uwzględniono bowiem wspomniane 125 punktów za United Cup.

"Polka ma w tej chwili pulę 20 wyników, które mogą potencjalnie liczyć się do rankingu WTA. Zestawienie uwzględnia tylko 16 rezultatów + WTA Finals" - można przeczytać dokładne wytłumaczenie na profilu "Z kortu - informacje tenisowe | Tennis news" w mediach społecznościowych.

I przez tą sytuację Świątek odpadły trzy wyniki: 125 punktów za United Cup, 110 za Bad Homburg i 100 za Tokio.

"Po prostu algorytm o tydzień za wcześnie dodał Idze punkty za United Cup, stąd w oficjalnym rankingu ma 8890 pkt, a nie 9015 pkt" - dodano.

Bez względu na to, ile punktów ma Świątek, liderką pozostała Białorusinka Sabalenka z dorobkiem 9480 punktów. Polka traci zatem do niej 590 "oczek". Za plecami naszej tenisistki jest Amerykanka - triumfatorka US Open - Coco Gauff (6456 punktów).

Zobacz także:
Kibice czekali 7 lat. Świątek powtórzyła wyczyn legendy
[url=/tenis/1085747/mozna-tylko-pozazdroscic-iga-swiatek-bezlitosna-w-finalach]Można tylko pozazdrościć. Iga Świątek bezlitosna w finałach

[/url]ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kamera skupiła się na kibicach. Ależ wczuli się w role!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty