Polacy opanowali Ostrawę. "Nie śpię, bo oglądam Igę"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Tomasz Wiktor  / Na zdjęciu: kibice na meczu Igi Świątek
PAP / Tomasz Wiktor / Na zdjęciu: kibice na meczu Igi Świątek
zdjęcie autora artykułu

Wjeżdżając do Ostrawy można poczuć déjà vu. 30 kilometrów wcześniej minąłem granicę, ale mam wrażenie, że nie ruszyłem się z kraju. Polskie tablice rejestracyjne, na ulicy słychać niemal wyłącznie polski język. Wszystko z powodu jednej 21-latki.

W tym artykule dowiesz się o:

Korespondencja z Ostrawy

Aby zaparkować pod Ostravar Aréną trzeba przyjechać bardzo wcześnie. Mimo mnóstwa przygotowanych miejsc na samochody, trzy godziny przed półfinałem WTA 500, w którym gra Iga Świątek, nie ma szans na pozostawienie auta w okolicy obiektu. Olbrzymia część samochodów należy do polskich kibiców, którzy przyjechali tu na ogół z południa kraju. Przed największym z parkingów stoi dwóch czeskich policjantów. Jeden potrafi mówić tylko w swoim języku. On podchodzi do kierowców prowadzących auta na czeskich blachach. Drugi zna kilka słów po polsku i z łamaną polštino-češtiną podchodzi do Polaków. Rozkładając ręce tłumaczy, że parkingi są pełne. Można parkować przy sklepie trzy przecznice od głównej drogi. "Tam to určitě [na pewno] coś znajdziesz!".

Ale jako że my, Polacy, mamy we krwi usilne kombinowanie, kibice znaleźli kilka miejsc bliżej hali. Przy ulicy. Dlatego w kilku miejscach można było znaleźć policjantów - tym razem nieco mniej przyjaznych niż poprzedni. Wlepiali mandaty i spisywali polskie numery rejestracyjne. W tym czasie niczego nieświadomi kibice już dawno w hali z trunkiem w ręku czekali na mecz Igi. Wartość sama w sobie

A trybuny Ostravar Arény (pojemność 8 tys., po poszerzeniu - 12) były niemal pełne nawet podczas pierwszego półfinału, w którym Barbora Krejčíková wygrała z Jeleną Rybakiną. Polacy głośno dopingowali Czeszkę. Nic dziwnego - Rybakina (Kazachstan) do 2018 roku reprezentowała Rosję. Drugi półfinał to także mecz przeciwko Rosjance, tyle że Igi. Zwycięstwa Polki i Czeszki sprawiły, że w finale nie będzie żadnej tenisistki z rosyjskimi korzeniami. W czasach barbarzyńskiej inwazji Rosji na Ukrainę, to wartość sama w sobie. Choć oczywiście trzeba sprawiedliwie wspomnieć, że same zawodniczki nie mają nic wspólnego z rosyjskimi politykami.

W ostrawskiej hali można odnieść wrażenie, że turniej odbywa się w Polsce. I nie chodzi tylko o multum kibiców w biało-czerwonych barwach. Również w biurze prasowym mówi się tutaj głównie po polsku. I to nie tylko język dziennikarzy. Obsługa, na wszelki wypadek, także posługuje się polszczyzną. Lub przynajmniej się stara. A to niezwykle miłe. Przepełnienie polskimi akcentami zwiodło zresztą kibiców podczas spotkania Igi. Sędzia co jakiś czas ogłasza wynik meczu po angielsku i w języku kraju, w którym odbywa się turniej. Tyle że liczby po czesku brzmią bardzo podobnie, jak w polszczyźnie. Jeden - Jeden, dwa - dva. Kiedy sędzia wypowiadał wynik trzy-trzy, hala gruchnęła śmiechem. Po pierwsze arbiter zrobił to używając obcego, nieco zabawnego akcentu. Po drugie "trzy" po czesku to "tři", a Polaka nieznającego języka, taka wymowa może bawić. Przyjęcie publiczności było na tyle wymowne, że w pewnym momencie sędzia nawet podziękował, za tę miłą reakcję. Uczynił to zresztą słowem "děkuji", co było kolejnym powodem do żartów. "Iga, luziiik!"

Jak to bywa w przypadku meczów Igi, nie zabrakło również interesujących transparentów. Poza standardowymi: "Jazda, Iga", "Go, Iga", "I love You, Iga", pojawiła się również polska flaga ze zdjęciem Igi w koronie. Pod spodem napis: "God, save the queen". Inny z kibiców, bliżej kortu, trzymał karton z napisem: "Nespím protože sleduji Igu". Na odwrocie autor transparentu przetłumaczył napis: "Nie śpię, bo oglądam Igę".

O ile wszystkie przytoczone sceny miały wyraz humorystyczny, o tyle zachowanie pojedynczych kibiców przed serwisami obu tenisistek, już mogło denerwować. Mimo że Polacy, co oczywiste, kibicowali Idze, pojedyncze okrzyki w momencie, kiedy tenisistka przygotowywała uderzenie, mocno ją dekoncentrowały. Polka wielokrotnie przerywała odbijanie piłeczki od kortu przed posłaniem jej za siatkę - musiała od nowa budować skupienie. Jak łatwo się domyślić, nawet okrzyki, które miały sprawić, że Polka przestanie się denerwować, jak w przypadku głośnego: "Iga, luziiik!", na niewiele się zdały. - Chciałam tylko powiedzieć, żebyście nie krzyczeli między pierwszym a drugim serwisem, bo to mi nie pomaga. W sobotę zadziałało, ale ja nie chcę wygrywać w ten sposób. To nie jest mecz piłki nożnej, wiem, że nie ma dużo tenisa w Polsce, ale musicie się przyzwyczaić - stwierdziła Polka po meczu. I słusznie. Sama Iga przed tą wypowiedzią przyznała też jednak, że podczas sobotniego, niezwykle trudnego meczu [7:6(5), 2:6, 6:4], to kibice utrzymali ją przy życiu.

Bo doping to piękna rzecz. Zainteresowanie tenisem w Polsce rośnie, czego dowodem jest imponujący szturm polskich kibiców na Ostrawę. Oby tylko to zainteresowanie poszło w parze ze wzrostem kultury kibicowania. Niech to będzie mały krok w kierunku rozwoju tej dyscypliny w naszym kraju.

Finał WTA Ostrawa w niedzielę o godzinie 14.30.

Dawid Góra, Ostrawa Polka wygrała nie tylko z rywalką >>

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Źródło artykułu: