Fyrstenberg o US Open: to bardziej piknik niż turniej tenisowy. Jak ocenia szanse Hurkacza?

WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Mariusz Fyrstenberg
WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Mariusz Fyrstenberg

Hubert Hurkacz w czterech dotychczasowych startach w US Open nigdy nie dotarł dalej niż do II rundy. Czy tegoroczna edycja okaże się dla niego przełomowa? - Każdy może wygrać z każdym - mówi nam Mariusz Fyrstenberg.

Bilans Hurkacza w Nowym Jorku nie zachwyca. Z pięciu meczów rozegranych z zawodnikami z czołowej setki rankingu wygrał tylko jeden. Jeśli Polakowi marzy się zakwalifikowanie po raz drugi z rzędu do ATP Finals, w tegorocznej edycji amerykańskiego szlema musi spisać się dużo lepiej.

Rozstawiony z numerem "8" wrocławianin zagra w pierwszej rundzie z Niemcem Oscarem Otte. Będzie faworytem, lecz ostatnie wydarzenia w męskich rozgrywkach sprawiają, że przedmeczowe wskazania tracą na wartości. Dwie największe imprezy podprowadzające pod US Open skończyły się dużymi niespodziankami. W finale kanadyjskiego Mastersa Pablo Carreno pokonał Hurkacza, a amerykańskiego (w Cincinnati) Borna Corić rozprawił się ze Stefanosem Tsitsipasem.

W tych drugich zawodach Hurkacz przegrał już pierwszy mecz, lecz Fyrstenberg  usprawiedliwia wpadkę swojego podopiecznego z reprezentacji Polski. - Podróż z Montrealu do Cincinnati jest bardzo ciężka, z minimum jedną przesiadką. Hubert grał w Kanadzie do ostatniego dnia, miał za sobą wiele zaciętych meczów, a do tego doszło jeszcze zmęczenie podróżą. Naprawdę nie miał łatwo - przekonuje kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa.

Hurkacz vs. presja 

W Nowym Jorku, zdaniem Fyrstenberga, będzie lepiej. Hurkacz miał dwa tygodnie na to, żeby odpocząć i odzyskać utraconą świeżość. - Wierzę, że przerwa dobrze mu zrobi. Najważniejsza w Wielkich Szlemach jest pierwsza runda. Na faworytach spoczywa wówczas duża presja. Będzie trudno, ale mam nadzieję, że da radę - mówi nam Fyrstenberg.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!

Hurkacz do rywalizacji przystąpi we wtorek. Organizatorzy zaplanowali jego mecz z Oscarem Otte jako trzeci od godziny 17 na korcie numer 5. Po przeciwniku w zasadzie nie wiadomo czego się spodziewać. Na początku lata był w dobrej formie, ale później zaszwankowało zdrowie i w lipcu poddał się zabiegowi lewego kolana. Od tego momentu nie rozegrał żadnego meczu.

Po problemach zdrowotnych wraca też drugi z naszych reprezentantów, Kamil Majchrzak. Piotrkowianin zmierzy się w pierwszej rundzie z Chilijczykiem Alejandro Tabilo. Przy tej okazji w boksie trenerskim Polaka oficjalnie zadebiutuje Marcel do Coudray (były szkoleniowiec m.in. Nikołaja Dawidienki).

Zrobić skok i zmienić życie 

Ponadto do Nowego Jorku wybierze się jeszcze trzech innych tenisistów, których Fyrstenberg powołał na nadchodzący mecz z Indonezją w ramach Pucharu Davisa. To debliści Jan Zieliński i Łukasz Kubot oraz zdolny junior Olaf Pieczkowski.

Nadzieję na dobry wynik w grze podwójnej wiązane są zwłaszcza z parą Jan Zieliński / Hugo Nys. Co prawda nasz reprezentant będzie dopiero debiutować w US Open, ale w turniejach podprowadzających pod wielkoszlemową imprezę pokazał się ze świetnej strony. W Montrealu (razem z Hurkaczem) osiągnął półfinał, a w Winston Salem (już z Nysem) finał.

- Janek jest teraz podekscytowany, w Montrealu wręcz nie mógł spać. Jest na fali wznoszącej i brakuje mu dosłownie kilku pozycji w rankingu. Żeby być pewnym udziału w największych imprezach, trzeba być w Top 35 (Zieliński jest aktualnie 45. - przyp. red.). To skok finansowy i jakościowy, zmienia się wtedy życie. Człowiek może poczuć się jak prawdziwy zawodnik - tłumaczy Fyrstenberg, który sam najwyżej wspiął się na szóste miejsce.

Piknik wielkoszlemowy 

Kapitan naszej reprezentacji będzie wyjątkowo czujnym okiem spoglądać na występy Zielińskiego, gdyż z tym tenisistą współpracuje na co dzień, a nie tylko przy okazji meczów i zgrupowań reprezentacji. O US Open może bez końca opowiadać z własnego doświadczenia - wystąpił w tym turnieju 13 razy. Jakie wspomnienia wywiózł z Nowego Jorku?

- To turniej dla kibiców. Bardziej piknik niż zawody tenisowe, co daje fajny wizerunek tej imprezie. Ponadto olbrzymi kort centralny... Chyba każdy tenisista na świecie marzy, żeby na nim zagrać - opowiada nam Fyrstenberg. I dodaje, że na kompleks wielkoszlemowych kortów wcale nie tak łatwo się dostać...

- Nowy Jork jest zakorkowany, przez co planowanie dnia jest trudne. Jeśli ma się mecz o 13, to żeby być pewnym, że zdąży się jeszcze rozgrzać, trzeba wyjechać z hotelu o 9. W innych szlemach tak to nie wygląda - wspomina finalista nowojorskiej imprezy z 2011 roku.

Źródło artykułu: