Redakcja PZTS: Niepokojące informacje otrzymaliśmy z tureckiego Nevsehir, gdzie ze względów zdrowotnych nie przystąpiłeś do ćwierćfinału debla WTT Feeder.
Samuel Kulczycki: Powodem był ból pleców. Okazało się, że ostatnio gier ligowych, pucharowych i turniejowych było za dużo i trochę ciało się zbuntowało. Na szczęście zdążyłem już nieco odpocząć od treningów oraz meczów i czuję się znacznie lepiej. Wróciłem do rodzinnego Gorzowa Wielkopolskiego, będę korzystał z różnych zabiegów i… trzeba się szybko pozbierać, bo niedługo kolejne wyzwania sportowe. Mam na myśli kolejne mecze Lotto Superligi, potem Indywidualne Mistrzostwa Polski w Białymstoku oraz starty zagraniczne w ramach przygotowań do majowych mistrzostw świata w katarskiej Dausze. Tak więc oby skończyło się na strachu.
Kiedy zapadła decyzja, że duet Samuel Kulczycki/Mateusz Zalewski nie zagra o medal w Kapadocji?
Wystąpiłem w singlu, deblu oraz mikście z Zuzanną Wielgos i w każdej konkurencji rozegrałem po jednym pojedynku. W duecie z Mateuszem pokonaliśmy rywali z Wenezueli, a w ćwierćfinale mieliśmy spotkać się z Chińczykami Xu Haidongiem i Sun Wenem. Niestety, nie byłem w stanie zagrać. Na tyle odczuwałem ból, że ciężki mi było podnieść się z łóżka. Poinformowałem trenera Tomasza Krzeszewskiego, który zastępował selekcjonera Tomasza Redzimskiego (przebywał w szwajcarskim Montreux na TOP 16 z Miłoszem Redzimskim – red.) i sędziego głównego, że nie jestem w stanie podejść do stołu. Ryzyko było zbyt wielkie, mógłbym jeszcze pogorszyć sytuację zdrowotną.
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
Jakie były wasze szanse na podium? Niedawno w grze pojedynczej w Duesseldorfie pokonałeś Xu Haidonga 3:0.
Trudno powiedzieć, gdyż całkiem inaczej wygląda rywalizacja w singlu i deblu. Chińczycy Xu Haidong i Sun Wen w tamtym roku wygrali zawody WTT Feeder w Bułgarii i Szwecji, zaś w Portugalii przegrali finał. Jak widać mają duże większe wspólne doświadczenie turniejowe ode mnie i Mateusza Zalewskiego. Dopiero zaczęliśmy grać ze sobą, kilka meczów, kilkanaście setów. To niewiele.
W Duesseldorfie odpadliście w ćwierćfinale, ponosząc porażkę z Koreańczykami Kwak Yu Binem i Gil Minseokiem 1:3.
Nasz wspólny debiut należy ocenić za niezły, pokonaliśmy duet słowacko-turecki. O medal remisowaliśmy 1:1 i w trzecim secie 5:5. Ostatecznie przegraliśmy 7:11, podobnie jak czwartego.
Selekcjoner Redzimski stworzył nowy duet w długofalowej perspektywie, czy tylko na lutowe turnieje?
Byliśmy we dwóch z kadry narodowej, więc była możliwość sprawdzenia naszego ustawienia. Trzeba próbować i szukać różnych opcji pod kątem imprez indywidualnych, a także drużynowych, w których jest debel.
Wracając do pleców, to swego rodzaju ostrzeżenie w postaci powracającego urazu?
Mam nadzieję, że tylko krótkotrwałe przeciążenie. Z moim klubem Dekorglassem Działdowo walczyliśmy w Lotto Superlidze i ćwierćfinale Ligi Mistrzów, do tego doszły dwa turnieje World Table Tennis Feeder. Prosto z Niemiec wróciłem do Działdowa na rewanż z Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów w 1/4 finału Champions League, a nazajutrz po tym spotkaniu lecieliśmy przez Stambuł do Nevsehir. W krótkim czasie skumulowało się bardzo dużo gier i zmęczenie dało o sobie znać. Dobrze, że mam chwilę, aby się zregenerować.
W przeddzień omawianego walkoweru zmierzyłeś się w 1/32 finału singla z Irańczykiem Amirmahdim Keshavarzim. Wcześniej Azjata bez kłopotów przebrnął przez eliminacje grupowe.
Nie znałem tego zawodnika, ale miałem możliwość obejrzenia jego meczów. Cóż mogę powiedzieć, dobrze serwował, a do tego ma założonego czopa. A ja na co dzień na treningach nie mam nikogo podobnego stylowo. Poza tym w dniu meczu – jak wspominałem – nie czułem się gotowy na walkę na 100 procent. Także w podświadomości, aby czegoś nie zepsuć na dłużej. Niestety, przegrałem 0:3.
W kolejnej rundzie spotkałbyś się z Japończykiem Yuto Muramatsu, któremu uległeś 2:3 w meczu o złoty medal w Niemczech.
Zbytnio o tym nie myślałem, skupiałem się na pierwszym pojedynku w Turcji. Pewnie, że szkoda, bo miałbym okazję po kilku dniach zrewanżować się Muramatsu. To japoński obrońca, który występuje w barwach FC Saarbruecken w lidze niemieckiej. W poprzednim sezonie, kiedy jeszcze byłem zawodnikiem Liebherr Ochsenhausen, przegrałem z nim w Bundeslidze. Ale w finale Feedera w Duesseldorfie zagrałem znacznie lepiej, prowadziłem 2:0 w setach i 9:8 w trzecim. Żałuję, że nie udało się zdobyć jeszcze dwóch punktów.
Skąd taka przemiana w porównaniu do wcześniejszej rywalizacji z Muaramtsu i co zmieniło się w czwartym i piątym secie finału?
Może po części japoński pingpongista zlekceważył mnie, pamiętając jak łatwo zwyciężył kilka miesięcy wcześniej. Najważniejsza była jednak moja dużo lepsza gra. W ośrodku treningowym PZTS, gdzie na co dzień się przygotowuję, trenowałem m.in. z południowokoreańskim defensorem Lee Seungjunem z Olimpii Grudziądz. Natomiast co do drugiej części meczu z Muramatsu, zaczął bardzo dużo zmieniać, ciężko mi było odczytać rotację i więcej atakował. Mnie z kolei zaczynało brakować sił, mocno odczuwałem trudy pierwszych międzynarodowych zawodów po półrocznej przerwie.
Dekorglass stracił szansę na historyczny medal w Lidze Mistrzów.
Wszyscy żałujemy, że tak się potoczył mecz rewanżowy. Niestety, czasu nie cofniemy. Nic już nie da się zrobić. W tym momencie trzeba skupić się na rozgrywkach Lotto Superligi. Rozmyślanie o Lidze Mistrzów w niczym nie pomoże.
Plasujecie się na 2. pozycji z niedużą stratą do broniącego tytułu Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki.
Superliga jest bardzo wyrównana, a sześć-siedem klubów ma realne szanse na medal. Trzeba wygrywać, by zapewnić sobie start w czerwcowym Final Four.
Za miesiąc mistrzostwa Polski w Białymstoku. Będziesz bronił tytułów w singlu i deblu?
Dwukrotnie wygrywałem w grze pojedynczej, raz z Maćkiem Kubikiem w podwójnej. Pewnie, że chciałbym sięgnąć po kolejne trofea. Wystąpię we wszystkich trzech konkurencjach, w mikście z Zuzanną Wielgos.