Magdalena Grzybowska dotarła w 1998 roku na 30. miejsce w rankingu WTA. Dzisiaj taka pozycja nie robi na nikim wrażenia, gdy Iga Świątek od miesięcy jest absolutną liderką i właśnie przygotowuje się do obrony tytułu w US Open. Ale wówczas żadna Polka wcześniej nie zaszła aż tak wysoko w kobiecym tenisie.
Wydawało się, że przez lata będziemy emocjonować się występami Grzybowskiej w najważniejszych tenisowych turniejach. Tym bardziej, że w 1996 roku wygrała juniorski turniej Australian Open. Niestety dwa lata później doznała poważnej kontuzji kolana. Pauzowała bardzo długo, próbowała wrócić do grania, ale ostatecznie w wieku 24 lat musiała zakończyć karierę.
- Kontuzja sprawiła, że się pożegnałam z zawodowym tenisem i wydaje mi się, że to była dobra decyzja. Pod koniec kariery zaczynałam się męczyć z takimi prozaicznymi rzeczami jak ból albo to, że nie mogę grać na sto procent. Do tego ciągłe wyjazdy. Decyzja została zatem przeze mnie podjęta z wielką ulgą i staram się do tego nie wracać - mówiła kilka lat temu w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
Szkoda, bo w bardzo krótkim odstępie czasu pokazała, że miała naprawdę duży talent. Potrafiła ogrywać takie zawodniczki jak: Venus Williams, Anke Huber, Jennifer Capriati czy Conchitę Martinez.
Po zakończeniu kariery studiowała w Paryżu. Została też przy tenisie i przez wiele lat komentowała mecze na antenie Eurosportu. Była również agentką sióstr Radwańskich. Później zajęła się nieruchomościami.
Cały czas komentuje to, co się dzieje w światowym tenisie (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Polski medalista MŚ niedoceniany? "To trochę przykre"