Ubiegły sezon należał do Halvora Egnera Graneruda. Zawodnik, który wcześniej nie stanął podczas żadnego konkursu Pucharu Świata na podium, zdobył Kryształową Kulę. W 25 startach triumfował aż 11 razy. Szansę na zwycięstwo miał także w Lahti. Prowadził po pierwszej serii ze sporą przewagą. Finałowa runda nie przebiegła jednak po jego myśli.
Do Lahti Norweg jechał jako faworyt. Tydzień wcześniej w Zakopanem zajął najsłabsze miejsce w sezonie – był 23. Większość uważała, że był to jedynie wypadek przy pracy i w Finlandii pokaże, że nie bez powodu jest w posiadaniu żółtego plastronu lidera.
W pierwszej serii konkursowej zachwycił. Skok na 132,5 metra dawał mu ponad dziesięć punktów zapasu nad kolejnymi zawodnikami. Wydawało się, że próba w drugiej serii będzie jedynie przypieczętowaniem kolejnego triumfu. Tak się jednak nie stało.
ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"
W finałowej rundzie Granerud skoczył aż 137,5 metra. Próby jednak nie ustał. Norweg skoczył tylko o pół metra bliżej niż Johann Andre Forfang, gdy w 2017 roku ustanawiał rekord skoczni. Lądował z przysiadem i próbował podeprzeć ten skok, ale ostatecznie nie utrzymał równowagi i się wywrócił. To sprawiło, że stracił dużą przewagę, którą miał po pierwszej serii i spadł na czwarte miejsce. Nie krył swojego niezadowolenia i twierdził, że noty, które otrzymał od sędziów, były za niskie.
- Jestem tak wkurzony. To bardzo gorzkie, muszę mieć okazję spytać dobrych norweskich sędziów, dlaczego odjęto mi 34 punkty. Może nie znam wystarczająco zasad, myślałem, że za każdym razem przyznaje się po prostu 11 punktów. Próbowałem utrzymać się na nogach, ale nie miałem szczęścia - mówił chwilę po zakończeniu rywalizacji 24-latek, cytowany przez dziennikarzy "Hopplandslaget".
Zawody wygrał ostatecznie Robert Johansson, który wyprzedził Markusa Eisenbichlera i Karla Geigera. - Granerud skoczył daleko i upadł. Trochę mi niezręcznie wygrywać w ten sposób, ale pokazuję, że mogę to robić. To dodaje pewności siebie - komentował wydarzenia Johansson dla TVP Sport. Granerud do zwycięzcy stracił 2,4 pkt.
- Wyjściowa nota to 20. Jeśli skoczek nie popełni żadnego błędu, to dostaje właśnie taką, idealną notę. Granerudowi nic tu nie można było odjąć za fazę lotu. Za to za lądowanie i za odjazd odejmować trzeba i to dużo. Obligatoryjnie siedem punktów za upadek. Do tego trzeba odjąć dużo również za lądowanie. Granerud zupełnie nie zrobił telemarku. Odjąłbym mu za to cztery punkty - analizował po konkursie dla sport.pl Kazimierz Długopolski, który przez wiele lat wystawiał noty w Pucharze Świata.
- Sędziowie rzeczywiście ocenili go zbyt nisko. Nota 9 jest taką, jak każdy sędzia powinien Granerudowi dać. Do jego oceny weszły 8,5, 8,5 i 9, czyli dostał o punkt za mało - podsumował były sędzia. Gdyby Norweg dostał punkt więcej od jury, ukończyłby rywalizację na drugim miejscu. Różnice w czołówce były minimalne.
W przeciwieństwie do Długopolskiego, z decyzją sędziów zgadzał się norweski sędzia Ole Walseth. - Odjęcie 11-12 punktów jest całkiem poprawne - podkreślił w portalu "Nettavisen".
Podrażniony wydarzeniami z Lahti Granerud wygrał cztery kolejne konkursy z rzędu, umacniając się tym samym na pozycji lidera. O tym, czy zdarzenia z poprzedniego roku poszły w niepamięć, kibice będą mogli się przekonać już dzisiaj. O godz. 17:00 rozpocznie się pierwszy indywidualny konkurs w Lahti. Norweg będzie chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony.
czytaj także:
W przeszłości Lahti było gospodarzem MŚ. Czy doszło na nich do niespodzianek?
Puchar Świata wraca do Lahti. Polacy mają stamtąd świetnie wspomnienia