Tego w skokach nie było dawno. Gigantyczne wyzwanie z szansą na rekord świata

Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Końcówka sezonu zapowiada się bajecznie dla kibiców, ale dla zawodników będzie arcytrudnym wyzwaniem. Marcowy kalendarz skoczków wygląda imponująco, ale niewykluczone, że doczekamy się nowego rekordu świata.

Skoczkowie wracają do rywalizacji po igrzyskach olimpijskich w Chinach. Od piątku do niedzieli w Lahti odbędą się aż trzy konkursy: dwa indywidualne i jeden drużynowy. Zmagania w Finlandii będą jednak tylko preludium do maratonu, jaki skoczków czeka w marcu. To będzie potężna dawka skoków i to na mocno wymagających obiektach.

Zacznie się od Raw Air. Tym razem norweski turniej odbędzie się w skróconej wersji. Z kalendarza wypadła Granasen w Trondheim, ponieważ jest w przebudowie. Dlatego zmagania rozpoczną się w Lillehammer, a później zawodnicy przeniosą się do Oslo. Łącznie w turnieju zaplanowano trzy serie kwalifikacyjne, trzy konkursy indywidualne i jeden mikst (nie wliczany do klasyfikacji zawodów) i to wszystko w pięć dni od środy 2 do niedzieli 6 marca.

Po zakończeniu Raw Air zacznie się prawdziwa jazda bez trzymanki: przez kolejne trzy tygodnie skoczkowie rywalizować będą wyłącznie na skoczniach do lotów. Tak wymagającej końcówki sezonu nie pamiętają nawet najstarsi górale!

ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"

Maraton na mamutach zacznie się od najważniejszego wyzwania, czyli mistrzostw świata w lotach w norweskim Vikersund, zaplanowanych od 10 do 13 marca. Tradycyjnie konkurs indywidualny będzie rozłożony na dwa dni i będzie składać się z czterech serii. Na koniec mistrzostw odbędzie się rywalizacja drużynowa, w której Biało-Czerwoni będą bronić brązowego medalu.

Z Norwegii karuzela skoczków przeniesie się do Oberstdorfu. Od 18 do 20 marca na miejscowym mamucie odbędą się dwa konkursy indywidualne. Już po takiej dawce lotów wielu skoczków będzie mocno zmęczonych, ale to jeszcze nie koniec. Tradycyjnie sezon zwieńczy weekend w słoweńskiej Planicy, gdzie odbędą się dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy.

W trzy tygodnie, na mamutach, zaplanowano aż siedem konkursów. Każdy skok na skoczni do lotów to ogromne wyzwanie dla mięśni zawodników. Końcówka sezonu zapowiada się zatem arcytrudnie, ale dla kibiców brzmi jak bajka. Przez trzy tygodnie będą oglądać wiele lotów powyżej 200. metra. Do tego na skoczniach w Vikersund i Planicy możliwe są loty powyżej 250. metra, więc przy tylu szansach niewykluczone, że doczekamy się nowego rekordu świata. Aktualny wynosi 253,5 metra i należy do Austriaka Stefana Krafta.

Co ważne, są duże szanse, że w końcówce sezonu pierwszoplanowe role w zawodach - zwłaszcza na skoczniach do lotów - odgrywać będzie Kamil Stoch. Polak nie zdobył medalu w Chinach, ale zaprezentował znakomitą formę. W konkursach indywidualnych zajął 6. oraz 4. miejsce, a w drużynówce miał 4. notę dnia. Złapał formę i na koniec sezonu może nieźle namieszać.

- Będzie mnóstwo zawodów na skoczniach do lotów, które - przy takiej formie jak na igrzyskach - będą bardzo sprzyjać Kamilowi. Na progu jest bardzo dynamiczny, leci niskim torem lodu, ale z duża prędkością przelotową, a to sprawdza się na mamutach - mówił nam ostatnio Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego (więcej TUTAJ).

Zaczynamy zatem drugą część sezonu. Początek w piątek 25 lutego w Lahti, kiedy odbędą się kwalifikacje i konkurs indywidualny.

Czytaj także: jeśli nie Doleżal, to kto? Polak wśród potencjalnych kandydatów na trenera skoczków

Źródło artykułu: