Najgorszy sezon polskich skoczków od lat. Tli się iskierka nadziei

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Andrzej Stękała
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Andrzej Stękała

Nasi reprezentanci tej zimy mocno zawodzą. Nie jest to pierwsza taka sytuacja, jednak w poprzednich sezonach powodów do zadowolenia było znacznie więcej.

Sezon olimpijski jest dla polskiego kibica mocno rozczarowujący. Biało-Czerwoni na skoczniach Pucharu Świata spisują się słabo. Nasi reprezentanci nie mogą nawiązać do poprzednich lat, w których byli dominującą siłą.

Bieżąca zima jest pasmem rozczarowań i niepowodzeń. Zawodzą liderzy, młodych zawodników na próżno szukać w czołówce zmagań poszczególnych konkursów. W klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów polska reprezentacja zajmuje odległe szóste miejsce.

Nieco optymizmu w serca kibiców zostało wlane po weekendzie w Bischofshofen. Szczególnie po sobotnich i niedzielnych zmaganiach jest nadzieja, że sezon nie do końca będzie spisany na straty. W sobotniej rywalizacji z dobrej strony zaprezentował się Piotr Żyła, a podczas niedzielnego - drużynowego - konkursu dobrze skakała cała nasza kadra.

Bywało gorzej

To nie pierwszy tak słaby sezon w wykonaniu polskiej kadry. Dokładnie 24 lata temu, kryzys dopadł Biało-Czerwonych. Wówczas trenerem kadry był Czech Pavel Mikeska. Jednak w tamtym czasie za naszymi reprezentantami przemawiał wiek. W kadrze znajdował się znający już smak zwycięstwa Adam Małysz oraz inni perspektywiczni skoczkowie - Robert Mateja i Wojciech Skupień.

ZOBACZ WIDEO: Co się dzieje z Kamilem Stochem? "Ma odczucia, że wszystko robi dobrze"

Podczas igrzysk olimpijskich w Nagano, polskich skoczków na próżno było szukać w czołówce. Głowna impreza sezonu okazała się taka, jak cały sezon - mizerna. W kolejnych latach nie było lepiej.

Czas wiślanina

U schyłku "Małyszomanii" kryzysowym czasem był drugi rok pracy Hannu Lepistoe i pierwszy sezon Łukasza Kruczka w roli pierwszego szkoleniowca. Wówczas naszych reprezentantów rzadko widywaliśmy w czołówce. Małysz był wyraźnie zmęczony początkiem 2007 roku, w którym w świetnym stylu zdobył czwartą Kryształową Kulę. W kolejnych miesiącach był jedynie tłem dla reszty stawki.

"Orzeł z Wisły" sezon 2007/2008 zakończył na 12. miejscu, a 2008/2009 pozycję niżej - na 13. pozycji. Osiągnięte przez Małysza wyniki były słabsze, choć i tak nie były bardzo złe, jak wielu wówczas uważało.

W odwodzie - podobnie jak w 1998 roku - znajdowali się młodzi skoczkowie. Było zatem wiele pozytywów, dzięki którym z optymizmem spoglądano w przyszłość. Nieźle skakał Kamil Stoch, który potrafił pozytywnie zaskoczyć kibiców i trenerów. W szerokiej kadrze byli również inni perspektywiczni zawodnicy, tacy jak: Piotr Żyła, Łukasz Rutkowski, Krzysztof Miętus, czy Maciej Kot - ich czas miał jeszcze nadejść.

Nowa era

Kolejną nieudaną zimą był ostatni rok pracy Łukasza Kruczka w roli pierwszego szkoleniowca. Kryzys przypadł na sezon 2015/2016, gdy najlepszą lokatą naszego reprezentanta w klasyfikacji generalnej było odległe 22. miejsce Stocha.

Jednak pomimo kryzysu można było upatrywać po raz kolejny pozytywów. Sezon życia - jak się wówczas wydawało - miał Stefan Hula. Z dobrej strony pokazał się Andrzej Stękała, z którym zaczęto wiązać duże nadzieje na przyszłość. W kadrze znajdowali się nieoszlifowani jeszcze skoczkowie: Dawid Kubacki, Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł i Jakub Wolny. W odwodzie był również nieobliczalny Zyła oraz Jan Ziobro.

Pomimo wielu przeciwności tamtego sezonu, można było wciąż pozostać umiarkowanym optymistą. Kwestią czasu było nie "czy", a "kiedy" nasi skoczkowie odpalą. Jak się okazało to nadeszło, wraz ze Stefanem Horngacherem.

Czas się kończy

Mamy 2022 rok, a polska kadra wciąż się opiera na doświadczonym Stochu, Kubackim i Żyle. Średnia wieku tych zawodników wynosi 33 lata, co sprawia, że nasza reprezentacja jest mocno wiekowa, jak na warunki Pucharu Świata.

Nic dziwnego, że obecny sezon wydaje się mocno "depresyjny" dla polskich kibiców. Brakuje młodych skoczków, którzy byliby w stanie naciskać na starszych kolegów. Jak dotąd pełni potencjału nie zaprezentowali Wolny, Murańka i Zniszczoł.

Młodszych skoczków na próżno szukać w naszej kadrze. Jedynym promykiem nadziei jest obecnie Paweł Wąsek, który coraz śmielej zagląda do czołówki. Podczas ostatniego konkursu drużynowego w Bischofshofen, był mocnym punktem drużyny, a przecież debiutował w zespole. Świadczy to niewątpliwie o kryzysie i problemie, z jakim zmagają się w bieżącym sezonie polskie skoki.

Można śmiało stwierdzić, że obecna zima jest jedną z najtrudniejszych dla obserwatorów skoków narciarskich w Polsce. W poprzednich latach, gdy Biało-Czerwoni znajdowali się w kryzysie, można było szukać czegoś dającego nadzieję, zwiastującego niedługą poprawę. W tym roku niestety trudno o optymizm.

Polscy skoczkowie rozbudzili apetyty. Pokonali jedną z potęg >>
Fatalne wiadomości przed Pucharem Świata w Zakopanem >>

Źródło artykułu: