To było duże zaskoczenie. Przed każdym konkursem Pucharu Świata w skokach narciarskich przeprowadzane są testy na obecność koronawirusa. U Klemensa Murańki dały one wynik pozytywny i reprezentant Polski został skierowany na przymusową izolację.
Warunki w Niżnym Tagile dalekie były od idealnych. Piotr Żyła przed kamerą Eurosportu mówił, że Murańce "sufit spada do jedzenia, a ten sufit i tak wygląda lepiej niż jedzenie". Tę opinię potwierdził też zakażony koronawirusem skoczek.
Murańka codziennie przechodzi test na koronawirusa i czeka na negatywny wynik. Ma jeden cel, który chce jak najszybciej zrealizować.
ZOBACZ WIDEO: TVN przejął skoki. Tajner: Nie będę w studiu
- Czuję się dobrze, ale nie mam węchu i za mną już piąty z rzędu pozytywny test. Czekam na negatyw, żeby móc wrócić do Polski, codziennie walczę, żeby mieć ten wynik - powiedział Murańka.
O to, by skoczek izolował się w dobrych warunkach zadbał PZN. Przebywa on w klinice w Jekaterynburgu, gdzie koszt za dobę to 400 euro dziennie.
Murańka chce wrócić do rywalizacji w Pucharze Świata 4-5 grudnia w Wiśle. W Kuusamo zastąpi go w kadrze Aleksander Zniszczoł.
Czytaj także:
Co dalej z Doleżalem? Tajner: Oczywiście może się wydarzyć coś niespodziewanego
Zniszczoł poznał wynik testu na COVID-19!