Na przełomie 2020 i 2021 roku Kamil Stoch skakał fenomenalnie. Zachwycał stylem i odległościami. Jego próby z Innsbrucka i Bischofshofen, gdy wygrywał po raz trzeci w karierze Turniej Czterech Skoczni, były jak z elementarza dla skoczków. Rywale nie byli w stanie nawet zbliżyć się do takiego poziomu.
Później wszystko zaczęło się jednak sypać. Stoch dobre starty przeplatał słabszymi. Nie było stabilizacji. Wystarczyła zmiana skoczni, by trzykrotny mistrz olimpijski, zamiast walczyć o podium, błąkał się po drugiej i trzeciej dziesiątce. Problemy zaczęły narastać podczas mistrzostw świata, w których dla Kamila Stocha jedynym udanym konkursem była drużynówka. W niej Polacy sięgnęli po brąz.
Pocieszaliśmy się, że ponad dwa tygodnie przerwy między mistrzostwami świata a finałem sezonu w Planicy pozwolą Stochowi wrócić na właściwe tory. Letalnicę uwielbia. W świetnej formie potrafi latać na niej fenomenalnie. To właśnie tutaj ustanowił rekord Polski - 251,5 metra. Teraz nie jest jednak w stanie chociażby zbliżyć się do tej odległości.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz wpadł na świetny pomysł. "Musiał mnie do tego przekonać"
32. w czwartkowym i 32. w piątkowym konkursie Pucharu Świata - tutaj nie ma przypadku. Stoch nie odnalazł zgubionej w trakcie sezonu formy i w Planicy raczej już jej nie znajdzie. W związku z tym można było przypuszczać, że Michal Doleżal nie wybierze Stocha do składu Polaków na sobotnią drużynówkę.
Co prawda w piątkowym jednoseryjnym konkursie słabiej niż Stoch wypadł Andrzej Stękała (36. pozycja), ale był to raczej wypadek przy pracy. Dzień wcześniej i w środowych kwalifikacjach zakopiańczyk zachwycał dalekimi lotami. W sobotniej drużynówce, przy dobrych warunkach, Stękałę stać naprawdę na daleki lot. Od Stocha, przy obecnej formie, trudno byłoby tego wymagać nawet z korzystnym wiatrem. Dlatego drużynówkę obejrzy jako kibic.
Pozostałe trzy miejsca w składzie Biało-Czerwonych były pewne. Jakub Wolny udowadnia, że podczas zmagań na mamutach czuje się jak ryba w wodzie. Piotr Żyła rozkręca się w Planicy ze skoku na skok. Z kolei Dawid Kubacki lotem na 230. metr w piątkowym konkursie udowodnił, że czwartkowe 31. miejsce było wypadkiem przy pracy.
Zapewne Doleżal wahał się między Stochem oraz Stękałą i ostatecznie postawił na tego drugiego. - Trener podjął słuszną decyzję. Trzeba ją uszanować. W tej chwili Kamil Stoch nie skacze najlepiej. Z kolei Jakub Wolny i Andrzej Stękała udowodnili już w Planicy, że stać ich na bardzo dalekie loty - podkreśla dla WP SportoweFakty Wojciech Fortuna.
- Kamila nie możemy jednak skreślać. Tym razem jest trochę słabiej i w sobotę nie wystartuje, ale jestem przekonany, że w przyszłym sezonie nie raz jeszcze pokaże, na co go stać. Wierzę w to, że na igrzyskach będzie mocny i niejednokrotnie będziemy się cieszyć z jego bardzo dalekich lotów - dodaje mistrz olimpijski w skokach z Sapporo.
W sobotniej drużynówce w Planicy, która rozpocznie się o 10:00, Polaków stać na podium. Z pewnością miejsce w trójce osłodziłoby Biało-Czerwonym gorycz po piątkowym konkursie, jednoseryjnym z powodu silnego i zmiennego wiatru,
W nim Piotr Żyła i Jakub Wolny polecieli na 239. oraz 237. metr, a mimo to nie było ich w pierwszej trójce. Zajęli odpowiednio 7. oraz 10. miejsce, mimo że lądowali znacznie dalej niż wyprzedzający ich rywale. O wszystkim zdecydowały przeliczniki za wiatr, o czym więcej piszemy TUTAJ.
- Niestety matematyka znów dała o sobie znać. Nic na to jednak nie poradzimy. Tak obecnie wyglądają skoki i trzeba to zaakceptować. Konkurs był bardzo trudny do przeprowadzenia. Najważniejsze, że wszyscy bezpiecznie wylądowali i nie było takiego upadku jak ten czwartkowy Tandego. Trzymam mocno kciuki za Norwega i wierzę, że szybko wróci do zdrowia - podkreślił Wojciech Fortuna.
Czytaj także: wpadka Piotra Żyły podczas wywiadu. Dziennikarz szybko zareagował