Skoki narciarskie od lat wzbudzają w Polsce tak duże emocje, jak w mało którym kraju na świecie. Kiedy zawodnicy przyjeżdżają na konkursy Pucharu Świata do Zakopanego czy Wisły, niemal zawsze chwalą sobie atmosferę, jaką potrafią stworzyć kibice skoków w naszym kraju. Niemal zawsze, bo zdarzały się rzeczy, po których za fanów wstydził się nawet Adam Małysz.
Dwukrotnie o tym przekonał się Sven Hannawald. W sezonie 2001/02 Małysz przystępował do Turnieju Czterech Skoczni po trzech wygranych konkursach z rzędu, a więc był stawiany w roli faworyta. Tymczasem show skradł mu Hannawald, który w wielkim stylu - jako pierwszy skoczek w historii - triumfował we wszystkich czterech konkursach TCS. Kibice w Polsce nie pałali wówczas sympatią do Niemca - nie tylko ze względu na wyniki sportowe, ale i na bardzo ekspresyjny sposób, w jaki Hannawald cieszył się po swoich dalekich skokach. Sposób celebracji zwycięstw działał polskim kibicom na nerwy.
Kibice zgotowali piekło
A ci dali upust tym nerwom podczas Pucharu Świata w Zakopanem. Dziesiątki tysięcy polskich kibiców gorąco dopingowało polskich skoczków, ale gdy na belce zasiadł Hannawald, na skoczni rozległy się bardzo głośne gwizdy. Towarzyszyły Niemcowi także wtedy, gdy stawał na podium, a w geście protestu na takie zachowanie kibiców, Hannawald nie przyszedł na konferencję prasową po konkursie.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Stękała o pracy w karczmie: Jeszcze pomogę. Po co mam z tego rezygnować?
- Ten konkurs to było piekło. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim przyjęciem. Najgorzej było z dojściem do wyciągu: przejście coraz węższe, a wokół tłum wrogich mi ludzi. Chciałbym o tym jak najszybciej zapomnieć - mówił wówczas skoczek, któremu też oberwało się śnieżkami od polskich kibiców - nie tylko podczas weekendu PŚ w Zakopanem, ale i kilka tygodni później w Harrachovie.
- Jak można się tak zachowywać? Przecież ja jestem szanowany na wszystkich skoczniach - denerwował się wtedy Małysz, który sięgnął po wygraną w drugim konkursie na Wielkiej Krokwi.
Pogróżki do legendy Finów
Niezbyt dobre wspomnienia z polskimi kibicami ma zapewne także Janne Ahonen. Choć dobrze pamięta atmosferę zawodów na Wielkiej Krokwi, w pamięci zapadł mu incydent, który nie powinien się wydarzyć.
W 2019 roku skoczek zdradził, że przed konkursami w Zakopanem w 2005 roku otrzymał z polskiego adresu wiadomość z groźbami śmierci. - Gdybym wtedy pokonał Adama Małysza, byłoby źle - wspomniał.
Ahonen zgłosił sprawę do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), która nakazało organizatorom zawodów zwiększenie ochrony na Wielkiej Krokwi. - Adam dwukrotnie wtedy wygrał, ja w jednym konkursie byłem drugi. A potem znów byłem tym dobrym - opowiadał Ahonen.
Granerud też sobie nagrabił
Choć od wspomnianych sytuacji minęły już lata, natura polskich kibiców nie zmieniła się. Niedawno przekonał się o niej Halvor Egner Granerud, który po jednym z konkursów 69. Turnieju Czterech Skoczni uderzył w wywiadzie w polskich skoczków. Zarzucił im, że osiągają dobre wyniki tylko dlatego, że sprzyjają im warunki. I życzył, aby w kolejnych zawodach musieli radzić sobie z niekorzystnym wiatrem.
Na reakcje kibiców nie trzeba było czekać zbyt długo. Widzieliśmy je w mediach społecznościowych, zauważył też Granerud, który otrzymał mnóstwo nieprzychylnych prywatnych wiadomości od polskich fanów. Trafiły one nie tylko do skoczka, ale i do jego partnerki.
- Było w nich dużo nienawiści. Cieszę się, że nie znam języka polskiego, więc nie wszystko zrozumiałem. Ale wiem, co chcieli przekazać i to były trudne rzeczy - przyznał Granerud w rozmowie z TV 2.
Tym razem pod Wielką Krokwią - przynajmniej oficjalnie - zabraknie kibiców. Pandemia nie pozwala na ich udział, co zdecydowanie odbija się na atmosferze zawodów, które do tej pory były świętem w kalendarzu Pucharu Świata. Oby jak najszybciej mogli wrócić. Oby w jak najlepszy wydaniu.
Czytaj także:
- Aleksander Kwaśniewski: Bez Małysza nic by nie było [WYWIAD]
- Skoki narciarskie. Piotr Żyła odebrał Złotego Bażanta