2004 rok. Polacy szaleją za Małyszem. Na belce na Wielkiej Krokwi siada 10-letni chłopiec. Ledwo widać go z dołu skoczni. W nim jednak strachu nie ma. Odpycha się, wychodzi z progu i leci. Skacze ponad 135 metrów. Jego koledzy są w szoku. Starsi od niego lądują znacznie bliżej.
"Młody zawstydził starszych", "Młodzieniaszek odleciał" - informowały media. Z miejsca Klemens Murańka został okrzyknięty cudownym dzieckiem polskich skoków. Fani nie mieli wątpliwości - mamy kolejnego Małysza, który może być od niego jeszcze lepszy.
Mijają trzy lata. 13-letni Murańka zachwyca już nie tylko na treningu. W mistrzostwach Polski wprawia wszystkich w osłupienie. Ma twarz dziecka, ale skacze jakby miał 20 lat doświadczenia. W pierwszej serii ląduje 126 metrów i ma szansę na medal. Wytrzymał psychicznie. W finale ląduję podobnie i zdobywa srebro, przegrywa tylko z Kamilem Stochem.
ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner mówi o problemie polskiego sportu. "Andrzej Stękała to przetrwał i teraz odbiera nagrodę"
Szaleństwo ciosem
Szał na jego punkcie trwa. "Murańka do Pucharu Świata" - krzyczą kibice i media. Działacze uginają się pod presją i 13-latka wystawiają do kwalifikacji Pucharu Świata w Zakopanem. Młodzian nie daje rady. Kompletnie przegrywa z nerwami. Skacze 88,5 metra i o debiucie w konkursie, w tak młodym wieku, może zapomnieć.
To był jasny sygnał - za wcześnie na takie zawody. Na razie musi skupić się na startach młodzieżowych. Na debiut w Pucharze Świata przychodzi czas cztery lata później. Punktu jednak nie zdobywa. Te osiąga w 2013 roku. W szwajcarskim Engelbergu zdobywa 3 punkty za 28. miejsce.
Pomału zaczyna rozpychać się w czołówce. W sezonie olimpijskim skacze bardzo dobrze. W ważnym dla siebie Engelbergu osiąga życiówkę - 7. miejsce. W kolejnych konkursach regularnie punktuje i nagle dostaje cios od Łukasza Kruczka. Trener nie zabiera go na igrzyska do Soczi. 19-latek jest załamany. "Nie warto mieć marzeń" - pisze w swoich mediach społecznościowych.
Medal i kłopoty ze wzrokiem
Długo nie może pogodzić się z decyzją trenera, odbija się to na jego wynikach. W końcówce sezonu skacze już bardzo słabo, nie jest w stanie nawet przebrnąć kwalifikacji. Czas jednak leczy rany i w kolejnym sezonie znów jest silnym punktem drużyny. W Falun osiąga największy sukces w karierze seniorskiej - z kolegami zdobywa brązowy medal w rywalizacji drużynowej mistrzostw świata.
I nagle wszystko pryska niczym bańka mydlana. Murańka zaczyna mieć problemy ze wzrokiem. Na treningach nie widzi dobrze linii, gdzie ma wylądować. Ukrywa to jednak przed trenerami, bo boi się wyrzucenia z kadry. Kłopoty jednak postępują, dlatego wreszcie ujawnia woje problemy. Rozpoczyna się walka o uratowanie jego wzroku i sportowej kariery.
Przechodzi kolejne operacje, ale nie przynoszą one pełnego efektu. Wreszcie pomagają medycy z USA. Ze Stanów Murańka otrzymał specjalne soczewki, które ratują jego karierę. Znów może skupić się na treningach. Za Horngachera nie potrafi jednak odnaleźć formy sprzed lat.
W dwóch kolejnych sezonach Pucharu Świata nie zdobywa nawet punktu. Nie zarabia jako skoczek. Tymczasem ma rodzinę. W 2014 roku poślubił żonę Agnieszkę. Para ma syna Klimka juniora. Pieniądze są rodzinie potrzebne. Dlatego na przełomie roku, zamiast na Turnieju Czterech Skoczni, można go było spotkać jako kierowcę busa pod Tatrami.
- Jeździ nim teściowa, ale ostatnio zachorowała i nie dała już rady. Musiałem przejąć kierownicę. Trzeba się starać, bo z nieba samo się nie będzie trzepać - mówił Murańka reporterowi TVN 24.
Nart w kąt jednak nie rzucił. Pracował na treningach i czekał na swoją szansę. Dostał ją od Michala Doleżala. Nadal jednak nie potrafił formy z treningów przełożyć na konkurs. Poprzedni sezon rozpoczął słabo i tuż przed Turniejem Czterech Skoczni znów wypadł z Pucharu Świata. Wrócił pod koniec sezonu, ale bez fajerwerków.
Żart do Rydzyka był hitem sieci
Przełamanie następuje latem. Z obozu kadry docierają informacje, że Murańka wybija się na treningach. Humor mu dopisuje. Do tego stopnia, że w czerwcu hitem internetu staje się jego żart skierowany do ojca Tadeusza Rydzyka. - Panie Tadeuszu, taka prośba jest. Na kasku nie mam sponsora, może ksiądz byłby chętny zasponsorować. Jest tutaj wolne miejsce na Radio Maryja. Bardzo chętnie przyjmę - mówił skoczek przed kamerami skaczemy.pl. Film zrobił furorę (więcej TUTAJ).
Kilka miesięcy później nie mówi się jednak o jego żarcie, a o coraz lepszych wynikach. Dalekie skoki z treningów zaczął przekładać na próby konkursowe. W Kuusamo zajął 9. miejsce, zbliżył się do życiówki. Zdobył w tym sezonie 47 punktów, jedzie na 69. Turniej Czterech Skoczni i ma szansę na porządny wynik.
- Dużo pracowaliśmy z nim mentalnie. Rozmawialiśmy. Przede wszystkim sam zawodnik wykonał jednak tytaniczną pracę na skoczni. Dostał od nas uwagi, co ma zrobić i poprawić w swoich skokach. Świetnie się z tego zadania wywiązuje. Klemens jest zawodnikiem, który musi czuć zaufanie od sztabu. Od nas je ma, latem zobaczył, że jest coraz bliżej najlepszych i teraz to przekłada na wyniki. Ma jednak nadal rezerwy, może skakać jeszcze lepiej - mówił niedawno dla naszego portalu Michal Doleżal, trener polskich skoczków.
Murańka ma 26 lat. - To jeszcze młody skoczek i wciąż ma szanse na wielkie sukcesy. Cieszę się, że skacze coraz lepiej i regularnie punktuje - podkreśla Wojciech Fortuna. Kto wie, być może zakopiańczyk już podczas 69. TCS da nam dużo powodów do zadowolenia?
Początek niemiecko-austriackich zawodów w poniedziałek 28 grudnia. Tego dnia o 16:30 rozpoczną się kwalifikacje w Oberstdorfie. Transmisja w Eurosporcie 1.
Czytaj także:
Stefan Horngacher ma powody do zmartwień. Smutny obrazek w Pucharze Świata
Dyrektor skoczni w Wiśle po mistrzostwach Polski: Słowa o skandalu były przesadzone