Bolesne wyznanie legendy skoków. "Byłem tym wykończony"

Getty Images / Marcin Golba/NurPhoto / Na zdjęciu: Thomas Morgernstern
Getty Images / Marcin Golba/NurPhoto / Na zdjęciu: Thomas Morgernstern

Thomas Morgerstern zakończył karierę po fatalnym wypadku na skoczni. Jak go zmieniło to wydarzenie? - To był nagły koniec. Nigdy nie planowałem przejść na emeryturę w wieku 27 lat - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Podczas zawodów Red Bull Skoki w Punkt oddałeś swój pierwszy skok od dekady. Jakie to uczucie?

Thomas Morgenstern, mistrz olimpijski, mistrz świata i zdobywca Kryształowej Kuli: Zawsze miło znowu skoczyć. Już drugi raz w tym roku jestem w Zakopanem, przyjechałem tu już na Puchar Świata. To wyjątkowe miejsce. To były moje pierwsze skoki od dekady, nawet na takiej małej skoczni, na której można latać tylko parę metrów.

Ostatnio Janne Ahonen i Toni Nieminen startowali podczas zawodów w Lahti. Ahonen poleciał nawet w okolice punktu konstrukcyjnego. Nie myślisz, żeby spróbować czegoś podobnego?

Nie za bardzo. Widziałem te skoki w telewizji. Ahonen wydawał się, jakby dalej był w formie. To jednak nie dla mnie.

Starszy od ciebie Manuel Fettner wciąż skacze z powodzeniem, na ostatnich igrzyskach nawet zdobył medal. Myślisz sobie czasem, że dalej mógłbyś startować, gdyby nie wypadek w 2014 roku?

Często o tym myślę. Skończyłem karierę niedługo po moim wypadku w Kulm. Strach był coraz większy. Sprawiał, że niby byłem stanie skakać, ale już nie zajmować miejsca na podium czy wygrywać. Zdecydowałem się zakończyć karierę.

ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"

Zaledwie kilka tygodni po wypadku pojechałeś na igrzyska w Soczi i zdobyłeś srebrny medal w drużynie. Błyskawicznie się pozbierałeś. 

To był dla mnie bardzo trudny projekt. Leżałem w szpitalu, ale marzyłem, żeby pojechać na igrzyska w Soczi. Zrobiłem wszystko, by dojść do jakiejś formy. Nie do końca się to udało. W zawodach indywidualnych nie miałem szans na podium, ale w drużynie udało się zdobyć srebro. Byłem z tego dumny. Okazało się, że były to moje ostatnie zawody, bo już nie byłem w stanie tego ciągnąć.

Jak się czułeś, siadając na belce po wypadku?

Jeśli jesteś w formie, to wiesz, co robić. Możesz się zrelaksować i cieszyć się atmosferą. Wiesz, że wykonasz dobrą robotę. Po wypadku, siadając na belce, czułem się strasznie. Miałem tętno 180-190. Po czterech skokach byłem tym wykończony. To był dla mnie bardzo trudny czas. Jestem jednak wdzięczny za to, że wyzdrowiałem i jak wszystko teraz wygląda.

Mało który skoczek w taki sposób kończy karierę, zwłaszcza w wieku 27 lat.

To był nagły koniec. Nigdy nie planowałem przejść na emeryturę w wieku 27 lat. Chciałem skakać co najmniej do 35. roku życia. Musiałem jednak podjąć jakąś decyzję. Jestem przekonany, że moje życie bez skoków będzie dłuższe niż byłoby ze skokami.

Często sportowcy mają problem po zakończeniu kariery, nie za bardzo wiedzą, co ze sobą zrobić. To dotknęło też ciebie?

Oczywiście, to było bardzo trudne. Jako sportowiec masz w życiu wszystko zaplanowane, ułożone. Masz wokół siebie wielu ludzi, którzy pomagają ci osiągać twoje cele. Nagle nie było już skoków w moim życiu. Musiałem znaleźć coś, co daje mi radość i tak rozpoczęło się moje latanie helikopterem.

Nie bałeś się? 

Po wypadku było trudno, ale starałem się zwalczyć ten strach. Ostatecznie mi się to udało i latanie helikopterem stało się moją pasją.

Było trudno po karierze wrócić do życia i znaleźć normalną pracę?

Sporo udzielałem się w mediach, w reklamie. Cały czas w międzyczasie starałem się jednak zrobić licencję pilota helikoptera na loty komercyjne. W 2019 roku założyłem własną firmę, która się tym zajmuje. Generalnie jestem szczęśliwy, choć nie jest to łatwa praca.

Dalej jednak pozostajesz w świecie skoków. Byłeś na mistrzostwach świata w Trondheim, kiedy wybuchła afera z Norwegami i manipulowaniem kombinezonami. 

To nie było zwykłe granie na limicie. Mam nadzieję, że FIS wyciągnie wobec nich odpowiednie konsekwencje. Trzeba jednak działań, by taka sytuacja się nie powtórzyła.

Jak zareagowałeś, gdy po raz pierwszy zobaczyłeś wideo, na którym Norwegowie oszukują?

Byłem zszokowany. Atmosfera pomiędzy reprezentacjami i zawodnikami była dość napięta po konkursie.

Co sądzisz o tymczasowym odwieszeniu Norwegów? W Polsce ta decyzja zszokowała wielu.

Ja też jestem zaskoczony. Jednak rozumiem ten krok. Nie wszystko jeszcze jest jasne, a muszą gdzieś trenować. Jeśli okazałoby się w październiku, że sami skoczkowie nie są winni tej sytuacji, to straciliby całą zimę w sezonie olimpijskim. Jak na razie dobrze, że pozwolono im trenować, ale nie powinni jeszcze móc startować.

To nie jest trochę tak, że FIS musi wybierać pomiędzy sprawiedliwością a przyszłością skoków? Ta dyscyplina cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem i nie może sobie pozwolić na stratę takiej potęgi, jaką jest Norwegia.

Mam nadzieję, że znajdą jakieś rozwiązanie, żeby wrócić. Może z innymi trenerami, innymi zawodnikami. Potrzebujemy Norwegii. Piętnaście lat temu straciliśmy już Finlandię, więc mam nadzieję, że tak się nie stanie w tym przypadku. Musi jednak zostać zachowana sprawiedliwość.

Reprezentacja Polski ostatnio przechodzi kryzys. Z czego to wynika?

Rozmawiałem z osobami z Polski i spora część z nich jest przekonana, że młode pokolenie nadejdzie i osiągnie sukces. Niekiedy potrzebujesz czasu, by znaleźć miejsce dla nowych skoczków. Chodzi o to, żeby jeździli na zawody Pucharu Świata, mieli przestrzeń do rozwoju. Nas też to dotknęło, po 2014 roku mieliśmy tylko Stefana Krafta.

Mam nadzieję, że Polska znów będzie na topie. Jesteście bardzo ważnym krajem dla całych skoków narciarskich. Każdy ze świata skoków kocha tu przyjeżdżać z powodu znakomitych fanów i ogromnego zainteresowania.

Mówi się, że sporo talentów w Polsce zabiła ogromna presja, która spoczywa na każdym talencie w skokach. Jak ty, jako młody sportowiec, sobie z tym radziłeś? Swój pierwszy Puchar Świata wygrałeś w wieku 16 lat.

Największą presję nakładałem na siebie sam. Chciałem wygrywać, być na topie. Jeśli nakładałem na siebie tak duże ciśnienie, to mogłem łatwiej zaakceptować oczekiwania innych. Presja to normalna sprawa w sporcie i musisz znaleźć rozwiązanie.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Olaf Łężny
1 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Fajny gość. 
Zgłoś nielegalne treści