[tag=48160]
Halvor Egner Granerud[/tag] zajmuje drugie miejsce w konkursie indywidualnym podczas MŚ w lotach narciarskich. Przed sobotnimi (12.12.) skokami w Planicy ma niewielką stratę (niespełna 5 pkt.) do prowadzącego Karla Geigera (TUTAJ szczegółowa relacja >>).
Norweg opisał dziennikarzom, co się właściwie działo przed jego drugą próbą. Widzieliśmy w telewizji, że przerwa była bardzo długa. Tak długa, że musiał przed nim na belce pojawić się przedskoczek. Dlaczego?
- Zauważyłem bryły lodu w torach najazdowych - zacytował go serwis www.nettavisen.no. - Powiedziałem: "musicie to usunąć, bo zamierzam skoczyć".
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"
Sytuacja była naprawdę niebezpieczna. Gdyby zawodnik tego nie zauważył mogło dojść nawet do tragedii. - Osiągamy ponad 100 km/h na rozbiegu, takie bryły lodu mogą doprowadzić do straty kontroli i upadku - wyjaśnił norweski skoczek.
A nie trzeba mieć zbyt dużej wyobraźni, że upadek przy prędkości ponad 100 km/h i jeszcze na mamuciej skoczni, to gotowa tragedia. - Dobrze, że udało mi się to zauważyć - cieszył się Granerud.
Ale to nie koniec "przygody" Norwega. Kiedy udało się w końcu oczyścić tory, to zmieniły się warunki pogodowe i sędziowie musieli podjąć decyzję o podniesieniu belki startowej. Przerwa trwała na tyle długo, że musiał pojawić się przedskoczek. A Granerud? Jak wytrzymał taką przerwę? Nie zmarzł? Nie, oddał jeszcze lepszy skok niż w 1. serii.
- On ma zimną krew - ocenił zachowanie Graneruda trener reprezentacji Norwegii, Alexander Stoeckl. - Te przeciwności nie przeszkodziły mu w oddaniu lepszego skoku niż w I serii. Wielka sprawa.
Czytaj także: MŚ w lotach: Twitter nie oszczędził sędziów. "Niech siedzą na krzesłach w śniegu" >>