- Od samego początku Chiny stosowały wyjątkowo surowe środki w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa. Teraz ich wpływ rozciąga się na jednak także na naszą grupę, która w ostatnich tygodniach ćwiczyła w Finlandii - mówi Mika Kojonkoski w rozmowie z is.fi.
Były trener reprezentacji Norwegii miał przygotowywać chińskich skoczków w Kuopio do końca marca. Teraz jednak plany te zostały storpedowane, bowiem ci mają wrócić do kraju już w najbliższą sobotę.
- W Chinach uważają, że sytuacja związana z koronawirusem ma się w tej chwili dużo gorzej w Europie. Dlatego też tamtejsze władze nakazują swoim obywatelom powrót do kraju - tłumaczy szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Chińczycy aktualnie są zdecydowanie na innym etapie walki z epidemią. Tam bowiem wyraźnie widać, że najgorsze już najprawdopodobniej za nimi. Nie oznacza to jednak, że tamtejsze władze odpuściły środki zapobiegawcze. Sportowcy będą musieli najpierw przejść badania lekarskie w Pekinie, skąd zostaną przewiezieni do prowincji, w której spędzą dwa tygodnie w całkowitej izolacji. - Będą sami w pokojach jednoosobowych. W praktyce nie będzie można im nic robić. Środki zostały doprowadzone do skrajności - komentuje Kojonkoski.
Natomiast sam program wyszkolenia chińskich skoczków, zgodnie ze słowami trenera, daje pierwsze efekty. - Nasz projekt postępuje znakomicie. Wielu ekspertów, którzy nas śledzili, mówiło, że na stałe zmieniamy postrzeganie czasu niezbędnego do nauki skakania. Mamy już kilkunastu skoczków, który przyzwoicie skaczą na mniejszych obiektach. Niektórzy także na tych większych - chwali podopiecznych 56-latek.
Czytaj także:
- Skoki narciarskie. Odchudzanie zniszczyło karierę Łukasza Rutkowskiego. "Mam wielki żal"
- Skoki. Adam Małysz pogratulował Maren Lundby. Norweżka wyrównała jego rekord