Na treningach Kamil Stoch skakał bardzo dobrze. Zanotował pierwszy i czwarty wynik. Dużo gorzej poszło mu w kwalifikacjach. Zajął dopiero 42. miejsce i w słabym stylu awansował do sobotniego konkursu PŚ w Sapporo. Polski skoczek sam nie wiedział, co się stało (więcej TUTAJ).
Zapytany przed kamerą Eurosportu powtórzył jedynie "Nie wiem, nie wiem, nie wiem". Niewiele brakowało, a zabrakłoby go w konkursie głównym. Stoch przyznał, że miałby gorszy humor, gdyby zupełnie zawalił kwalifikacje, tym bardziej że skakanie zawodnicy zaczęli wcześnie rano. To w przypadku naszego zawodnika tym bardziej zaskakujące, że w niedzielę 26 stycznia był najlepszy w Zakopanem (więcej TUTAJ).
Więcej wyjaśnił Michal Doleżal. - Odbił się za wcześnie, bardzo za wcześniej - powiedział trener polskiej kadry skoczków dla sport.pl. Zwykle Stoch opóźniał wyjście z progu, tym razem było inaczej. Dobre treningi napawają jednak optymizmem i pozwalają wierzyć, że w Sapporo (początek konkursu w sobotę 1 lutego o 8.30) doczekamy się miłych chwil.
- Treningi były bardzo dobre, bez błędów - dodał Doleżal. W konkursie wystąpi 6 Polaków: Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł i Andrzej Stękała.
CZYTAJ TAKŻE Skoki narciarskie. Sapporo 2020. "Co, przyfarciło Ci się?" Kubacki i Stoch wbijają sobie szpilki
CZYTAJ TAKŻE Skoki narciarskie. Puchar Świata w Sapporo. Alarm dla Dawida Kubackiego. Czas Kamila Stocha dopiero nadchodzi
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot szczerze po konkursie w Zakopanem. "Patrząc na skoki Dawida czuję mieszankę motywacji i frustracji"