Choć eksperci doskonale znający Żyłę przekonywali, że umiejętności oddawania dalekich skoków nie da się tak szybko stracić, nie wszyscy byli o tym przekonani. Szczególnie, że podczas mistrzostw Polski skoczek z Wisły oddał aż trzy słabe skoki. O ile pierwszy popsuł przez warunki pogodowe, o tyle drugi stłamsił na własne życzenie. Trzeci oficjalnie uznano za przyzwoity, ale co z tego, skoro dał mu tylko szóstą lokatę. Tłumaczenia o złym dniu Żyły okazały się na szczęście słuszne. W kwalifikacjach, czyli wtedy, kiedy naprawdę było to potrzebne, Polak odpalił petardę. Inaczej nie da się określić skoku na odległość 137,5 metra!
Niestety, będąc przy "petardach" nie sposób nie wspomnieć o Kobayashim. Skoczył o metr dalej. A przecież podczas przerwy świątecznej wielu speców od skoków wieszczyło mu spadek formy. Jan Szturc tylko wspomniał, że Ammannowi też prognozowano szybki upadek, tymczasem w sezonie, w którym "wypalił", sięgnął po dwa złote medale igrzysk olimpijskich. Wygląda na to, że Japończyk nadal jest piekielnie groźny.
Kolejna informacja? Stefan Kraft! Wrócił do grona faworytów i to mocnym akcentem. Skok, po którym zaliczono mu 138,5 metra nie może być przypadkiem. Do tego w dwóch ostatnich konkursach będzie skakać przecież u siebie, na własnym terenie i przed rodzimą publicznością. W każdej dyscyplinie sportu to wiele znaczy.
Trudno natomiast oceniać Kamila Stocha. W Zakopanem skakał ponad możliwości jakiegokolwiek kolegi z polskiej kadry. W kwalifikacjach zajął natomiast ósme miejsce. Wylądował na 130. metrze. Polski mistrz jest jednak chyba jedynym zawodnikiem, o którego w ogóle się nie martwię, nawet po paru średnich skokach. On wie, kiedy i jak ma skakać. To profesor skoków, który habilitacje zdobywał na najważniejszych turniejach na świecie. Czekamy na prawdziwą bombę! Jak nie teraz, to na mistrzostwach świata. Tylko spokojnie.
Start pierwszej niedzielnej serii konkursowej zaplanowano na godzinę 16.30.
ZOBACZ WIDEO: Rok 2018 w skokach: najlepszy sezon Stefana Huli. "Rozczarowanie i... wielki sukces"