PŚ w Wiśle: w drużynie siła. Pierwsza weryfikacja Polaków

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Kamil Stoch
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Po testach obiektu w Wiśle wiemy jedynie tyle, że da się skakać, na ocenę formy jeszcze za wcześnie. Po pierwszym konkursie drużynowym będzie można powiedzieć więcej na temat dyspozycji Polaków, którzy przystąpią do zmagań w odmienionym składzie.

W tym artykule dowiesz się o:

Od dwóch lat Biało-Czerwoni nie wypadli z podium klasyfikacji Pucharu Narodów, więc naturalnie celem na najbliższy sezon jest czołowa trójka. O powtórkę zwycięstwa z 2017 roku będzie bardzo trudno - norweska banda trenera Alexandra Stoeckla w poprzednim sezonie była poza zasięgiem i nie zapowiada się na drastyczne załamanie formy. Równie mocni są Niemcy, powrót na szczyt zapowiadają Austriacy.

Pierwsza próba sił niekoniecznie musi oddawać rzeczywistą hierarchię. Wygląda na to, że zawody nie będą zbyt miarodajne. W Europie właściwie nie dało się skakać na śniegu, więc dla wielu treningi i kwalifikacje w Wiśle były pierwszymi próbami na białym puchu. Po wynikach widać, że skoczkowie dopiero przyzwyczajają się do nowych warunków.

Tyczy się to też Polaków. Zdecydowanie najlepiej radził sobie Dawid Kubacki, przyzwoicie Piotr Żyła, a w trudnych warunkach kwalifikacyjny skok popsuł Kamil Stoch i ledwo dostał się do konkursu indywidualnego. Reszta "żelaznych" kadrowiczów (Stefan Hula i Maciej Kot) bez błysku, dlatego Stefan Horngacher docenił Jakuba Wolnego. Widać, że 23-latek zrobił latem postęp, a w Wiśle radził sobie naprawdę dobrze i zasłużenie dostał szansę debiutu w tak poważnych zawodach.

Nawet pomimo przeciętnych wyników Biało-Czerwonych można realnie myśleć o podium. Po zsumowaniu rezultatów z kwalifikacji Polacy zajęli czwarte miejsce w nieoficjalnym rankingu. Wszystkich odstawili Niemcy, za nimi dość nieoczekiwanie Japończycy i Austriacy. Do tych wyników nie należy się jednak przywiązywać, bo warunki pod koniec kwalifikacji zrobiły się mocno loteryjne.

Oby na rywalizację nie wpłynął stan zeskoku. Po sztucznym naśnieżaniu strefa lądowania pozostawia sporo do życzenia, w rozmowach zawodnicy nie ukrywali, że telemarkiem ląduje się trudno, dlatego niektórzy nawet nie silili się na klasyczny wypad. Obyło się na szczęście bez poważnych upadków. Philipp Aschenwald jedynie trochę się potłukł, a równowagi na odjeździe nie utrzymał Simon Ammann.

Program soboty w Wiśle:

15.00 seria próbna
16.00 I seria konkursu drużynowego

ZOBACZ WIDEO Problemy Macieja Kota z nowym sprzętem. "Nie mieliśmy kiedy przetestować go na śniegu"

Komentarze (1)
avatar
Dawid.De
18.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No nie bylo to smieszne.