Plan przygotowań został zrealizowany w stu procentach. Żaden z czołowych polskich skoczków nie narzeka na kontuzje. Sam austriacki szkoleniowiec, w wywiadzie dla TVP Sport, zapewnił, że poziom w naszej kadrze nigdy nie był jeszcze tak wyrównany.
Do tego inauguracja PŚ w skokach narciarskich znów rozpocznie się w Polsce, na obiekcie, który nasi reprezentanci znają doskonale. Trudno zatem nie spodziewać się dobrego początku w wykonaniu Biało-Czerwonych, tym bardziej że w poprzednich dwóch sezonach od początku potrafili namieszać w stawce.
Najpierw cofnijmy się pamięcią do sezonu 2016/2017. Był to pierwszy Puchar Świata, w którym Polaków prowadził Stefan Horngacher. Austriak zastąpił Łukasza Kruczka i od razu wszedł ze swoimi podopiecznymi do cyklu z przytupem. Wówczas inauguracja Pucharu Świata miała miejsce w Kuusamo. W Finlandii z bardzo dobrej strony pokazał się przede wszystkim Maciej Kot, który dwa razy z rzędu zajął miejsca w czołowej dziesiątce (odpowiednio 5. i 8. lokata).
Minął zaledwie tydzień i Biało-Czerwoni zachwycili świat w Klingenthal. W Niemczech, po raz pierwszy w historii cyklu, wygrali konkurs drużynowy PŚ. Dodajmy, że było to zwycięstwo w wielkim stylu. Polacy drugich gospodarzy wyprzedzili o ponad 40 punktów. Taka wiktoria i to na skoczni naszych zachodnich sąsiadów smakowała wyjątkowo.
ZOBACZ WIDEO Niesamowite emocje w niemieckim klasyku! Dwa gole Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Rozpędzeni Polacy już do końca sezonu skakali imponująco, a efektem było między innymi drużynowe mistrzostwo świata w Lahti i triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów (oba sukcesy po raz pierwszy w historii).
Rok później podopieczni Stefana Horngachera znów od samego początku sezonu dali sygnał rywalom, że trzeba z nimi liczyć się. Tym razem Puchar Świata, tak jak teraz, rozpoczynał się w Wiśle. Najpierw na obiekcie im. Adama Małysza zorganizowano konkurs drużynowy. Co prawda Biało-Czerwoni nie skakali już tak imponująco jak rok wcześniej w Klingenthal, ale bardzo solidne próby dały im pewne 2. miejsce, tylko 17 punktów za zwycięską Norwegią.
Dzień później w zmaganiach indywidualnych ze znakomitej strony pokazał się Kamil Stoch. Zwykle skoczek z Zębu wysoką formę zyskuje w trakcie sezonu, ale tym razem już w pierwszym starcie stanął na podium. Ku uciesze tysięcy kibiców mistrz świata z Val di Fiemme zajął 2. miejsce, przegrywając jedynie z rewelacyjnym tego dnia Japończykiem Junshiro Kobayashim. Stoch zaimponował zwłaszcza drugą próbą. 129,5 metra w trudnych warunkach wietrznych pozwoliło mu awansować z 7. pozycji po pierwszej serii na drugą.
Co warte podkreślenia, w czołowej dziesiątce tamtych zawodów było aż czterech Polaków. Oprócz drugiego Stocha z 7. miejsca - ex aequo - mogli cieszyć się Piotr Żyła i Stefan Hula. Z kolei najlepszą dziesiątkę zamknął Dawid Kubacki. Po tak świetnym początku Biało-Czerwoni nie spuścili z tonu. W dalszej części sezonu Kamil Stoch wygrał drugi raz z rzędu Turniej Czterech Skoczni, zdobył indywidualne złoto na igrzyskach olimpijskich, a drużyna na najważniejszej imprezie czterolecia sięgnęła po brązowy krążek.
Czas zatem na trzeci sezon Pucharu Świata pod wodzą Horngachera. Po dwóch poprzednich inauguracjach, znów można oczekiwać udanych występów Biało-Czerwonych. Z pewnością na sukces Polaków stać przede wszystkim w sobotniej drużynówce. A indywidualnie? Dwa lata temu Maciej Kot, w poprzednim roku Kamil Stoch. Kto tym razem z naszych reprezentantów zachwyci? Odpowiedź poznamy w niedzielne późne popołudnie.
Program PŚ w Wiśle:
piątek (16.11.2018)
16:00 - oficjalny trening (2 serie)
18:00 - kwalifikacje
sobota (17.11.2018)
15:00 - seria próbna
16:00 - pierwsza seria konkursu drużynowego
niedziela (18.11.2018)
14:00 - seria próbna
15:00 - pierwsza seria konkursu indywidualnego