Tym skokiem Adam Małysz zaszokował świat. Organizatorzy nie potrafili zmierzyć odległości

Newspix /  TOMASZ MARKOWSKI / NEWSPIX / Na zdjęciu Adam Małysz
Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / NEWSPIX / Na zdjęciu Adam Małysz

Adam Małysz podczas wieloletniej kariery oddał dziesiątki znakomitych skoków. W głowach kibiców na dobre utkwił między innymi ten, który wykonał niespełna 17 lat temu - w Willingen. Organizatorzy mieli problemy z jego pomiarem.

W tym artykule dowiesz się o:

17 lat temu Adam Małysz przyjechał do Willingen w żółtym plastronie lidera Pucharu Świata, co stawiało go w roli faworyta obu konkursów indywidualnych. 3 lutego 2001 roku, w pierwszej serii sobotniego konkursu, Polak osiągnął jednak tylko 122 metry i zajmował ósmą lokatę. Nie był to jednak zły skok, bo trudne warunki atmosferyczne nie pozwalały na więcej. Do drugiej rundy zmagań nie awansowali wówczas tacy zawodnicy jak Martin Schmitt czy Sven Hannawald.

W drugiej serii warunki nie tylko były równe dla wszystkich, ale też poprawiły się na tyle, że pozwalały na bardzo dalekie próby. Zawodnicy regularnie zaczęli skakać w okolice 135 metra, aż w końcu na belce zasiadł Orzeł z Wisły.

Miliony kibiców przed telewizorami z pewnością oczekiwało dalekiego skoku, ale chyba nikt nie spodziewał się tego, co zrobił Małysz. Lider Pucharu Świata przeskoczył skocznię, lądując na 151,5 m. Organizatorzy zawodów nie byli na to gotowi. Ze względu na problemy ze zmierzeniem odległości, Małysz dłużej niż zwykle musiał czekać na rezultat.

Ostatecznie jednak obok jego nazwiska pojawiła się odległość o... 9,5 metrów lepsza od dotychczasowego rekordu skoczni - zresztą też ustanowionego przez Małysza (dzień wcześniej, w konkursie drużynowym). Pojawiły się również głosy, że organizatorzy niedokładnie zmierzyli skok Polaka i że wylądował nawet w granicach 153-154 metrów.

Choć Małysz zakończył zawody na drugim miejscu (ze względu na stratę po pierwszej serii i niskie noty przy rekordowej próbie), nikt nie zwracał na to uwagi, bo liczyła się tylko fenomenalna, wtedy wręcz niewyobrażalna, próba Polaka. Do dziś mówi się, że to jeden z najlepszych skoków na dużej w historii dyscypliny. A trzeba pamiętać też, że wówczas punkt K skoczni w Willingen wynosił 120 metrów (dziś 130 m.).

Dzień później Orzeł z Wisły potwierdził wielką formę. W obu seriach niedzielnych zawodów osiągnął 142,5 metra, triumfując z przewagą aż 36,5 punktu nad drugim Finem Risto Jussilainenem.

Rekord Mühlenkopfschanze należał do Małysza w sumie przez cztery lata. Dopiero w 2005 roku Janne Ahonen wylądował na 152 metrze, ale dokonał tego na zmodernizowanym obiekcie, więc jego próba nie robiła już takiego wrażenia. W 2014 roku współrekordzistą został Jurij Tepes.

ZOBACZ WIDEO: Snowboardzista z Polski spędził w śpiączce 9 dni. "To bardzo duże zagrożenie"

Źródło artykułu: