Ten sezon nie był udany dla polskich skoków. Biało-Czerwoni nie liczyli się w walce o wyższe cele i tylko pojedyncze wyniki dawały powody do optymizmu. Takim z pewnością było podium wywalczone przez Pawła Wąska w Lahti.
Adam Małysz zapowiedział, że sezon zostanie rozliczony tuż po jego zakończeniu. To wówczas swój los pozna Thomas Thurnbichler. Kilka dni temu w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" szef PZN dał do zrozumienia, że nie jest przekonany, czy Austriak pozostanie na stanowisku głównego trenera polskiej kadry (więcej tutaj).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska siatkarka zaskoczyła. W takiej stylizacji jej nie widzieliście
W tym tygodniu Thurnbichler poleciał wraz z Biało-Czerwonymi do słoweńskiej Planicy, gdzie odbędą się ostatnie konkursy Pucharu Świata w sezonie 2024/2025. Po zakończeniu kwalifikacji odniósł się do tego, czy będzie dalej szkoleniowcem polskiej kadry.
- Niezależnie od tego, co się stanie, będę się cieszył tym weekendem. Chcę powiedzieć, że niezależnie od decyzji PZN, ja cieszyłem się tymi trzema latami. Osiągnęliśmy wiele sukcesów: w 2023 roku, rok temu z Aleksandrem Zniszczołem, a teraz z Pawłem Wąskiem. To zostanie ze mną - powiedział Thurnbichler w rozmowie z Interią.
Austriak podkreślił, że w skokach narciarskich co roku pojawiają się nowe możliwości i zapytania z różnych ekip.
- Jeśli Polska nie będzie chciała ze mną kontynuować współpracy, to i tak jestem pewien, że zostanę w skokach. Bo je kocham. To moja pasja - dodał.