W Planicy będzie gorąco i nie chodzi o słońce, które zwykle uatrakcyjnia finałowe konkursy Pucharu Świata. W Słowenii jest już Adam Małysz, który w czasie weekendu, jak poinformowała o tym jako pierwsza Interia, a my potwierdziliśmy w PZN, może ogłosić zmiany w sztabach trenerskich kadry (więcej TUTAJ).
Po tym, co działo się w tym i poprzednim sezonie z polskimi skoczkami, nie wyobrażałem sobie innego scenariusza. Pozostawienie Thomasa Thurnbichlera jako pierwszego trenera niczego dobrego tej kadrze by nie przyniosło. Austriak dostał już wystarczający kredyt zaufania i nie spłacił go.
Już po poprzednim, nieudanym sezonie, działacze mieli prawo się z nim pożegnać. Wyciągnęli jednak pomocną dłoń do Austriaka, dali mu czas na naprawę błędów i wyciągnięcie kadry z dołka, ale nic z tego nie wyszło. Jeden dobrze skaczący Paweł Wąsek, z zaledwie jednym podium na przestrzeni całego sezonu, nie zakryje fatalnej formy pozostałych kadrowiczów.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
Turniejem docelowym były mistrzostw świata, a z niej kadra wróciła z niczym. W konkursie drużynowym do podium straciła ponad 100 punktów. Indywidualnie żaden z Polaków, także Wąsek, nie zbliżył się do medalu. To wyniki, których Polska - przez lata potęga w skokach narciarskich - nie może zaakceptować. Czas na zmiany.
Skoro zmiany, to od razu nasuwa się pytanie, kto powinien zastąpić Thurnbichlera? Czas, w którym dochodzi do zmiany, nie jest łatwy. Do igrzysk został zaledwie rok. Nie ma czasu na rewolucję. Potrzebny jest szkoleniowiec, który zna polskie środowisko, z marszu wie, czego potrzebują polscy skoczkowie, zwłaszcza ci najbardziej doświadczeni.
Na ten moment uważam, że nazwisko nowego trenera może być tylko jedno. Jego osoba od razu nasuwa się na myśl. To Maciej Maciusiak, obecnie asystent głównego szkoleniowca naszej reprezentacji A, który od lat pracuje w polskich skokach narciarskich i to z powodzeniem. Uważam, że to on powinien zastąpić Thurnbichlera. To właśnie przed laty Maciusiak pomógł wyjść z potężnego kryzysu Maciejowi Kotowi i Dawidowi Kubackiemu. Po fatalnym sezonie w Pucharze Świata obaj trafili do kadry B i obaj pod rządami Maciusiaka wrócili na właściwe tory.
Maciusiak wprowadził na salony skoków narciarskich także Andrzeja Stękałę. Ma bardzo dobry kontakt z polskimi skoczkami, wie, czego tak naprawdę potrzebują i nie musiałby uczyć się tej kadry. Takiej nauki potrzebowałby szkoleniowiec z zagranicy, a na to nie ma już czasu, gdy za rok igrzyska, który zwieńczą kolejny czteroletni okres w skokach.
Sam Maciusiak ma także dobrą opinię w polskim środowisku skoczków. Uchodzi za szkoleniowca ambitnego, który potrafi dotrzeć do skoczków i odbudować ich formę nawet z największych kryzysów. Zawsze jednak pozostawał nieco w cieniu zagranicznych szkoleniowców. Czas, by dostał jednak porządną szansę jako pierwszy trener. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. A potem, co działo się z polskimi skokami w ostatnich latach, nie pozostało Adamowi Małyszowi już nic innego, jak tylko zaryzykować.
Czy tak się rzeczywiście stanie? Na razie nikt w oficjalnych ani nieoficjalnych rozmowach w PZN nie chciał powiedzieć, jakie zmiany ogłosi Małysz. Trenerzy, którzy przez lata pracowali w polskich skokach, także nabrali wody w usta. Pozostaje zatem poczekać na to, co ogłosi w Planicy sam prezes PZN. Decyzja Małysza może wstrząsnąć kadrą.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty