23 stycznia 2011 roku w Zakopanem odbył się konkurs, którego scenariusza nie powstydziłby się sam mistrz suspensu Alfred Hitchcock. Przybyli na Wielką Krokiew polscy kibice oczekiwali kolejnego zwycięstwa Adama Małysza. "Orzeł z Wisły" dwa dni wcześniej wygrał zawody w stolicy polskich Tatr i w swoim ostatnim występie przed własną publicznością chciał powtórzyć sukces.
Małysz zamiast triumfu zaliczył groźny upadek. Ulubieniec kibiców oddał dość krótki skok, a po lądowaniu rozjechały mu się narty, co doprowadziło do nieszczęścia. W jednej chwili atmosfera na Wielkiej Krokwi zmieniła się o 180 stopni. Uczestniczący w wielkim sportowym święcie kibice Biało-Czerwonych zamilkli, widząc jak ich ulubiony zawodnik bezwładnie sunie w dół. Małysz przez chwilę się nie podnosił, co jeszcze potęgowało przerażenie wśród zgromadzonej w Zakopanem publiczności.
"Miejmy nadzieję, że nic się nie stało. To jest zaskakujący zwrot sytuacji. Widzą państwo te skupione twarze kibiców. Był mocny podmuch wiatru, lewa narta odjechała i się nie wypięła. Na pewno potrzebna będzie szybka diagnoza, Adam pojedzie do zakopiańskiego szpitala, tu są znakomici fachowcy" - mówił ze smutkiem w głosie komentujący te zawody na antenie TVP Włodzimierz Szaranowicz.
Małysz został przewieziony do szpitala. Gdy przebywał na badaniach lekarskich, pod skocznią odgrywany był Mazurek Dąbrowskiego. Zamiast doświadczonego mistrza na najwyższym stopniu podium stanął tego dnia jego rodak - Kamil Stoch. 23-latek zaskoczył nie tylko kibiców, ale pewnie również siebie. Nie dość, że po raz pierwszy w karierze znalazł się w trójce zawodów Pucharu Świata, to od razu jako zwycięzca.
- Dla mnie to był szczęśliwy dzień, dla Adama mniej. Tak się zdarza. Jestem niesamowicie zadowolony, że zwyciężyłem na skoczni, na której się wychowałem - mówił po konkursie uradowany triumfator.
Od pierwszego zwycięstwa Stocha w zawodach dużej rangi mija dokładnie siedem lat. Jak głosi popularne hasło - reszta jest historią. Dwa miesiące po triumfie w Zakopanem wygrał w Planicy, w ostatnim konkursie Pucharu Świata w karierze Adama Małysza, który tego dnia był trzeci. W mediach triumf młodego zawodnika przyjęto jako swoistą zmianę warty - utalentowany skoczek wchodzi w buty wielkiego mistrza, który spopularyzował skoki narciarskie w Polsce jak nikt inny w historii.
W ciągu siedmiu lat Stoch osiągnął tyle, że jego sukcesami można by było obdarować kilku skoczków. Przede wszystkim zdobył to, co nie udało się wielkiemu poprzednikowi - wywalczył olimpijskie złoto. Dwa złote medale igrzysk w Soczi zapewniły 27-letniemu wówczas zawodnikowi miejsce w gronie największych legend polskiego sportu.
Mimo wielkich osiągnięć Stoch na tym nie poprzestał. Do zdobytego jeszcze przed igrzyskami mistrzostwa świata w Val di Fiemme (2013 rok) dołożył Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Przed kilkoma dniami po raz drugi w karierze wygrał prestiżowy Turniej Czterech Skoczni. Tym razem sukces był tym większy, gdyż osiągnięty po zwycięstwach we wszystkich czterech konkursach. Do tej pory ta sztuka udała się jedynie Svenowi Hannawaldowi 16 lat wcześniej.
W 2014 roku miałem możliwość na własne oczy oglądać, jak Kamil Stoch sięga po złote medale w Soczi. Rozmowa ze świeżo upieczonym mistrzem olimpijskim była niezwykłym przeżyciem. Od młodego człowieka, który osiągnął to, o czym tysiące innych sportowców mogą tylko pomarzyć, biła niezwykła skromność i spokój.
Z pewnością wiele osób po takim sukcesie rzuciłoby się w wir show-biznesu i imprezowego życia. Po nim widać było, że dalej będzie metodycznie, krok po kroku pracował i postara się osiągnąć jeszcze więcej. Po zdobyciu dwóch złotych medali w zasadzie mógł wyjść z założenia, że w swojej karierze "nic już nie musi", co de facto nie byłoby niezgodne z prawdą. Zamiast tego wrócił do codziennej, niewidocznej dla zwykłego kibica pracy na zgrupowaniach, na żmudnych treningach na siłowni, by później móc jak wielki poprzednik na spokojnie "koncentrować się na kolejnym dobrym skoku".
W lutym 2011 narodziła się piękna historia skoczka, który już jako 12-letni chłopiec w pamiętnym wywiadzie dla TVP Sport mówił o marzeniach o olimpijskim złocie. Trzymamy kciuki za kolejne zapisane złotymi zgłoskami rozdziały. Przed nami igrzyska w Pjongczangu.
ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Dawid Kubacki będzie bardzo mocnym kandydatem do medalu w Pjongczangu