Dla triumfatora zawodów organizatorzy przygotowali nagrodę w wysokości 20 tysięcy franków szwajcarskich. Z kolei za każde zwycięstwo w poszczególnym konkursie 66. Turnieju Czterech Skoczni organizatorzy wypłacali triumfatorowi, tak jak w każdych zawodach Pucharu Świata, po 10 tysięcy franków.
Kamil Stoch, podobnie jak 17 lat temu Sven Hannawald, sięgnął po złotego orła, wygrywając po drodze wszystkie cztery konkursy. Tym samym tylko za to osiągnięcie otrzymał 40 tysięcy franków (około 144 tysięcy złotych). Do tego doszła premia (72 tysiące złotych) za wiktorię w całych zawodach.
Łącznie mistrz świata z Val di Fiemme za kapitalny 66. Turniej Czterech Skoczni otrzymał 216 tysięcy złotych. Co ciekawe, wynik podopiecznego Stefana Horngachera mógł być jeszcze lepszy. Za zwycięstwo w eliminacjach podczas niemiecko-austriackich zawodów organizatorzy płacili dodatkowe 2 tysiące euro. W kwalifikacjach Kamil Stoch starał się jednak oszczędzać siły na zawody, dlatego nie wygrywał w nich.
Mimo wszystko z nagrody finansowej Polak może być zadowolony i w pełni na to zasłużył. Warto jednak podkreślić, że skoczkowie powinni za swoje dobre wyniki otrzymywać wyższe nagrody finansowe, tym bardziej że sport, który uprawiają, jest bardzo ryzykowny.
ZOBACZ WIDEO: "Gdyby rok temu Stoch musiał skakać w kwalifikacjach w TCS, miałby poważny problem"
Szymon Łożyński -z liczeniem cos nie tak? cyt "Kamil Stoch, podobnie jak 17 lat temu Sven Hannawald, sięgnął po złotego orła, Czytaj całość