Andreas Goldberger wciąż pokutuje za sytuację sprzed lat. "Wiele mnie to nauczyło. Na całe życie"

Newspix / EXPA/ Martin Huber / Na zdjęciu: Andreas Goldberger
Newspix / EXPA/ Martin Huber / Na zdjęciu: Andreas Goldberger

Andreas Goldberger nadal wspomina sytuację z 1997 roku, kiedy przyznał, że w jednym z klubów w Wiedniu zażywał kokainę. - Trudno to znieść bez dobrych przyjaciół obok siebie - zaznacza były gwiazdor skoków narciarskich.

W tym artykule dowiesz się o:

Sytuacja ta miała mieć miejsce 5 września poprzedniego roku, a do jej ujawnienia skłoniły Andiego zeznania dilera, który twierdził, że sprzedał "Goldiemu" około sześćdziesiąt działek kokainy za równowartość dwudziestu sześciu tysięcy szylingów.

- To było ekstremalnie trudne. Z dnia na dzień stajesz się przestępcą. Wszystko jest źle. Psychicznie pękasz. Trudno to znieść bez dobrych przyjaciół obok siebie. Wiele mnie to nauczyło. Na całe życie. Więcej niż gdybym wygrał dziesięć razy w skokach. Dowiadujesz się, że są ludzie, którzy chcą dla ciebie źle. Wcześniej w to nie wierzysz, bo jesteś młodym, łatwowiernym chłopakiem - powiedział Andreas Goldberger w wywiadzie dla Donaukurier.de.

Do dzisiaj były skoczek spotyka się z wypominaniem tej sytuacji w mediach społecznościowych. Powstała też piosenka austriackiego rapera, w której określa się Goldiego jako "kokainowego boga".

Podczas kariery uwielbianego w Polsce skoczka było jednak znacznie więcej przyjemnych momentów. Dziennikarz Donaukurier.de zapytał Goldbergera m.in. o autograf wpisany na... biuście jednej z fanek.

- To nie było na nagim biuście! To byłoby zbyt mocne. Miała koszulkę, ale porządnie ją naciągnęła. To były takie czasy, że trzeba by zapytać, gdzie się nie podpisywaliśmy. Były nawet staniki. Tylko w czasie Turnieju Czterech Skoczni dostałem około 100 czy 150 listów od fanów. Do domu przychodziły też prezenty. Ale większość nadal jest u moich rodziców. Moja mama zawsze odbierała pocztę i myślę, że przeczytała i zobaczyła znacznie więcej niż ja. Natychmiast wyrzuciła "gorące" rzeczy (śmiech). Możliwe, że wśród listów znalazły się takie z propozycjami ślubu. Ale to piękne. Nigdy nie wyrzuciłem ani jednej litery i ani jednego pucharu. Dla mnie i dla moich dzieci to wspaniałe wspomnienia.

Andi odniósł się też do Noriakiego Kasaiego. Japończyk jest tylko o pół roku starszy od Austriaka a wciąż skacze. To postawa godna podziwu czy szaleństwo? - Obie te rzeczy. Jest fenomenem, wciąż skacze na wysokim poziomie. Myślę, że znowu uda mu się wskakiwać do pierwszej dziesiątki. Bardzo długo musi znosić trudy treningów i podróże. Japończycy prawie przez pół roku niemal wyłącznie podróżują po Europie. A więc Kasai jest godny podziwu, że potrafi to znosić i nie zwariować, a szalony, bo nadal to robi.

ZOBACZ WIDEO Patryk Serwański: Gdyby rok temu Stoch musiał skakać w kwalifikacjach w TCS, miałby poważny problem

Źródło artykułu: