[b]
WP SportoweFakty: Dwa starty i dwa zwycięstwa - Maciej Kot nie mógł wymarzyć sobie lepszego początku Letniego Grand Prix.
[/b]
Rafał Kot: - Jeszcze przed rozpoczęciem letnich zmagań trener Horngacher był zadowolony z dyspozycji zawodników na treningach, zwłaszcza Macieja Kota. Potwierdzenie dyspozycji przyszło już na inaugurację w Courchevel, gdzie dwa pierwsze miejsca zajęte przez Polaków nawet trochę nas zaskoczyły. Prawdziwa weryfikacja miała jednak nastąpić dopiero w Wiśle.
Czy zatem po zawodach na obiekcie im. Adama Małysza możemy powiedzieć, że Maciej Kot prezentuje najlepszą formę z całej światowej czołówki?
-
Biorąc pod uwagę konkurs indywidualny, to zdecydowanie tak. Sam Stefan Horngacher przyznał, że oba skoki Macieja były bardzo dobre, a szkoleniowiec rzadko kiedy pozwala sobie na pochwały. Częściej możemy usłyszeć słowa bardziej asekuracyjne. Konkurs udowodnił aktualną przynależność Macieja do ścisłej światowej czołówki, co po treningowych skokach w Wiśle i konkursie drużynowym nie było takie oczywiste. Na pewno sukces w Polsce jest bardziej wartościowy niż ten w Courchevel.
ZOBACZ WIDEO Aleksander Dzięciołowski: to będą najlepsze IO lekkoatletów od 16 lat (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
W sobotę Polak udowodnił także, że potrafi wytrzymać presję startując w żółtej koszulce. Dla wielu skoczków ten plastron, niezależnie czy mamy do czynienia z sezonem letnim czy zimowym, jest bagażem nie do udźwignięcia.
- Oczekiwania go nie przytłoczyły. Oba skoki, jak już wcześniej wspomnieliśmy w tej rozmowie, były na wysokim poziomie. Maciej Kot wygrał dość zdecydowanie. W Wiśle skakali już najmocniejsi Norwegowie oraz Peter Prevc, ale nadal brakowało jeszcze Severina Freunda czy podstawowej kadry Japonii z Noriakim Kasai na czele. Nie znamy ich dyspozycji, ale ich absencja to nie nasze zmartwienie. Mamy powody do zadowolenia. W konkursie indywidualnym wygrał Maciej, siódme miejsce zajął Jan Ziobro, czołową dziesiątkę zamknął Kamil Stoch, a punkty zdobyli jeszcze Jakub Wolny i Andrzej Stękała.
Wspomniał pan o Kamilu Stochu. Dziesiąte miejsce w konkursie indywidualnym osiągnięte przez dwukrotnego mistrza olimpijskiego z Soczi to rzeczywiście powód do zadowolenia?
- W przypadku Kamila mamy taką samą sytuację jak przed laty z Adamem Małyszem. Jeśli nie stanie na podium, to opinia publiczna traktuje to jako porażkę. Jego forma, mimo słabszego miejsca w Wiśle niż w Courchevel (druga pozycja - przyp. red.) idzie w górę. Sam zawodnik podkreśla, że do ideału jeszcze wiele brakuje, ale zaczyna coraz lepiej przystosowywać się do zmian w technice. Do zimy Stoch będzie odpowiednio przygotowany.
Wróćmy jeszcze do Macieja Kota. W kraju pojawiają się już głosy, że nasi reprezentanci znów błyszczą latem, a zimą po raz kolejny będą drżeli o awans do trzydziestki. Podziela pan ten pogląd?
- Tak naprawdę opinii publicznej i kibicom nigdy się nie dogodzi. Jeśli teraz nasi reprezentanci skakaliby słabo, to zapewne nie brakowałoby głosów, że polscy skoczkowie nie przygotują odpowiedniej formy na zimę. Z kolei gdy skaczą dobrze, martwimy się na zapas i już kreślimy czarne scenariusze. Gdybanie trzeba odrzucić na bok. Na treningach trzeba po prostu wykonywać kolejne elementy zaplanowane przed zimą i zachować koncentrację, by zwycięstwa w lecie nie przysłoniły pracy, którą skoczek ma jeszcze do wykonania.
[b]
Czy wpływ na obecną formę Macieja Kota mogły mieć jego sukcesy pod koniec sezonu 2015/2016, gdy w Planicy skoczył powyżej 230. metra i wywalczył tytuł mistrza Polski w Wiśle?
[/b]
- Zdecydowanie tak. Wówczas bardziej uwierzył we własne możliwości. W ostatnich dwóch latach współpraca z Łukaszem Kruczkiem nie układała się najlepiej. Maciej nie mógł przekonać byłego już szkoleniowca polskiej kadry do zmian w jego stylu skakania. Zwyżka formy pod koniec ubiegłego sezonu była już owocem współpracy mojego syna z Maciejem Maciusiakiem, który akceptował sposób zaproponowany przez skoczka, podobnie jak Stefan Horngacher. Austriak kontynuuje z Maciejem prace zapoczątkowaną z Maciusiakiem i efekty są coraz lepsze.
Udany początek lata pomoże w dalszej pracy Stefanowi Horngacherowi?
- Oczywiście. Sukcesy na początku pracy z nowymi podopiecznymi są bardzo ważne. Pozwalają one utwierdzić się w przekonaniu, że przygotowania do zimy są odpowiednio realizowane. Dzięki dobrym wynikom odrodziła się także atmosfera w reprezentacji. Biało-Czerwoni nie ukrywają, że znów stanowią jedną, zwartą grupę i to mimo tego że treningi u Austriaka są bardzo ciężkie. W ostatnich dwóch latach, gdy w polskich skokach brakowało sukcesów, atmosfera wewnątrz reprezentacji nie była najlepsza. Brakowało stanowczości i wytyczenia odpowiedniej drogi. Teraz taką mają i zawodnicy bardzo wierzą w metody szkoleniowe Horngachera.
Rozmawiał Szymon Łożyński