Kariera starszego z Forfangów nie była oszałamiająca. Urodzony w 1979 roku zawodnik trafił do reprezentacji w momencie, gdy Norwegowie mieli niezwykle mocny zespół i stałe występy były możliwe tylko w przypadku naprawdę dobrej formy. Daniel Forfang skakał więc w Pucharze Świata dość nieregularnie, ale trzy razy wszedł do pierwszej dziesiątki - był piąty w Kuusamo, dziewiąty w prestiżowych zawodach w Holmenkollen, i dziesiąty w Bad Mitterndorf. Dziewięć lat temu ogłosił zakończeniu kariery.
Minęło sporo czasu i w Pucharze Świata nazwisko Forfang pojawiło się ponownie, tym razem za sprawą Johanna Andrego. Braci dzieli szesnaście lat i młodszy z nich nie kryje, że pamięta chwile gdy jako dziecko oglądał w telewizji najlepsze skoki Daniela. Wtedy właśnie postanowił rozpocząć swoją własną karierę. - Zobaczyłem go w telewizji i zdecydowałem, że ja też chcę skakać. Bez niego nie byłbym więc sportowcem i nie skakałbym na nartach - powiedział wprost Johann Andre.
Bracia mają ze sobą regularny kontakt. I choć młodszy z nich już zdążył przebić pucharowe osiągnięcia starszego, to jednak rady wciąż są przydatne. - Często do siebie dzwonimy. Mamy dobry kontakt, więc rozmawiamy o skokach i wszystkim co jest z nimi związane.
Kariera Daniela została przez niego przerwana, gdyż sam zawodnik uznał, że nie chce już rywalizować w sporcie, w którym wygrywa często... najchudszy i najlżejszy uczestnik. Starszego z Forfangów interesowało więc, czy w skokach nadal trwa ciągłe odchudzanie. - Już aż tak nie jest. Zmieniły się od tamtej pory zasady, więc nie trzeba już być aż tak bardzo lekkim jak kiedyś - uspokoił Johann Andre swojego starszego brata.
Kamil Stoch: nie mogę ruszyć nawet pół kroku do przodu