O krok od wyczynu Svena Hannawalda. Skoczkowie, którzy wygrali trzy z czterech konkursów TCS

Wygrać każdy konkurs w ramach jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni - to marzenie spełnił jak na razie jedynie Sven Hannawald. W historii imprezy było jednak wielu, którzy byli o krok od celu, ale musieli zadowolić się "tylko" trzema triumfami.

Pamiętny Turniej zakończony wielkim sukcesem Svena Hannawalda miał miejsce w sezonie 2001/2002. Właśnie wtedy z artykułów i relacji medialnych raz na zawsze zniknęły powtarzane wcześniej co roku słowa mówiące o tym, że jeszcze nikt nie dał rady wygrać wszystkich czterech konkursów. Hannawald dokonał tego, co przez dekady wydawało się niemożliwe. Wcześniej o krok od tego wyczynu było liczne grono zawodników, którym zawsze "uciekał" ledwie jeden konkurs.

Niewiele brakowało, a już druga edycja rozegrana w sezonie 1953/1954 przyniosłaby zwycięzcy komplet triumfów. Hans Bjoernstad szedł jak burza, ale po trzech zwycięstwach został zatrzymany w Bischofshofen przez Seppa Bradla. Na pocieszenie została mu wygrana w klasyfikacji generalnej.

Identyczny scenariusz miał miejsce w sezonie 1958/1959. Tym razem w Oberstdorfie, Ga-Pa i Innsbrucku nie było mocnych na Helmuta Recknagela. Finałowe zawody przyniosły mu jednak zaledwie... piętnastą pozycję. Cztery lata później Toralf Engan przeżył podobne rozczarowanie w Bischofshofen - był tam czwarty, choć wcześniej wygrywał konkurs za konkursem.

Aż dwa razy trzy z czterech skoczni ujarzmił Bjoern Wirkola. W sezonie 1966/1967 przegrał w Oberstdorfie, by następnie wygrać pozostałe konkursy, a dwa lata później rozpoczął od serii trzech triumfów, która została przerwana na zakończenie imprezy.

Inną wyjątkową postacią jest Yukio Kasaya. Również Japończyk miał wszelkie szanse na zapisanie się w historii, ale... w 1972 roku przed zawodami w Bischofshofen wycofał się z ostatniego konkursu i wraz z całą reprezentacją swojego kraju wrócił do ojczyzny szlifować formę na igrzyska w Sapporo.

Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte były okresem, gdy do listy tych, którzy byli o krok, dopisać można było nazwiska Karla Schnabla, Toniego Innauera, Jensa Weissfloga, a także Mattiego Nykanena.

Gdyby chcieć jednak wybrać jednego zawodnika, którego można uznać za tego, który był najbliżej celu, to bezsprzecznie byłby nim Toni Nieminen. W swoim wyśmienitym sezonie 1991/1992 w Turnieju Czterech Skoczni przegrał tylko w Garmisch-Partenkirchen i była to porażka o... pół punktu! W tej samej dekadzie trzy razy wygrywali jeszcze Kazuyoshi Funaki i Andreas Widhoelzl, aż przyszedł czas Hannawalda.

Po wspaniałym sukcesie Niemca jeszcze kilku skoczków było blisko powtórzenia jego wyczynu (Sigurd Pettersen, Janne Ahonen, Wolfgang Loitzl), ale zawsze kończyło się na trzech wygranych. Czy w najbliższej edycji ktoś pokusi się o triumf na wszystkich czterech obiektach?

Zobacz także: Polski skoczek chce zostać pilotem szybowca. Nie chodzi o
Stocha

Źródło artykułu: