Burza w środowisku skoków narciarskich rozpętała się w sobotę. Przed konkursem na skoczni normalnej podczas mistrzostw świata w Trondheim w sieci pojawiło się nagranie, na którym Norwegowie majstrowali przy kombinezonach. Po zawodach Johann Andre Forfang i Marius Lindvik poszli na kontrolę sprzętu, po której zostali zdyskwalifikowani.
Christian Kathol, kontroler sprzętu FIS, w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet opowiedział o trwającym w tej sprawie śledztwie. Sam wspomniane nagranie zobaczył w drodze na skocznie. Choć od razu zaprosił norweskich skoczków na kontrolę, nie wykrył żadnych nieprawidłowości.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Inaczej być nie mogło. Pudzianowski pokazał, co robił w weekend
- Na razie trwa śledztwo. Jak do tej pory nie dostałem sygnałów, które miałyby wskazywać, że czipy były duplikowane. W środę rozpoczniemy kolejne dochodzenie i mam nadzieję, że najpóźniej w czwartek będę już wiedział, czy coś takiego miało miejsce - skwitował, dodając, że Norwegowie "zrobili to naprawdę profesjonalnie".
Prowadzone śledztwo obejmuje również wcześniejsze konkursy, aby sprawdzić, czy Norwegowie używali tych samych kombinezonów. Kathol zaznaczył, że sytuacja ta może przełożyć się na zmiany w sposobie kontroli sprzętu.
- O takich kwestiach dyskutujemy podczas naszych wiosennych spotkań. Na warsztatach omawiamy zmiany, które musimy wprowadzić nie tyle w zasadach, co w samej procedurze kontroli czy pomiaru. Tym razem te rozmowy mogą zająć nieco więcej czasu - ocenił.
Kathol przyznał, że Norwegowie mogą ponieść konsekwencje nie tylko w postaci dyskwalifikacji. Podkreślił też, że przepisy dotyczące czipowania są jasne, a decyzje o karach podejmie Niezależne Biuro ds. Etyki i Zgodności FIS. Jego rola ogranicza się do kontroli i ewentualnych dyskwalifikacji, a dalsze postępowanie toczy się na wyższym poziomie.
Skoki narciarskie w Trondheim - oglądaj na żywo w TVN w Pilocie WP (link sponsorowany)