"Małysz i związek poczuli się oszukani". Ujawnili, jak potraktował ich Stoeckl

Getty Images / Na zdjęciu: Alexander Stoeckl i Adam Małysz
Getty Images / Na zdjęciu: Alexander Stoeckl i Adam Małysz

Aleksander Stoeckl w trakcie pełnienia funkcji dyrektora sportowego PZN pracował w firmie z branży budowlanej w Norwegii. Czy związek o tym wiedział? Portal sport.pl ujawnił nowe informacje na ten temat.

W tym artykule dowiesz się o:

Współpraca Polskiego Związku Narciarskiego z Aleksandrem Stoecklem trwała zaledwie kilka miesięcy. W połowie lutego Austriak poinformował, że odchodzi i nie będzie już pełnić funkcji dyrektora sportowego. "Zdarzyło mi się być świadkiem wewnętrznych spraw, o których informowano media bez wcześniejszego powiadomienia osób zaangażowanych" - przekazał w oświadczeniu.

Niedługo później na jaw wyszła informacja, która wiele osób zaskoczyła. Stoeckl równocześnie pracował w PZN oraz współpracował z norweską firmą budowlaną. W tej drugiej był odpowiedzialny za szkolenia dla liderów (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców

Prezes Adam Małysz i inni członkowie zarządu PZN wiedzieli o tym. Portal sport.pl ujawnia jednak, w jaki sposób Stoeckl poinformował wszystkich o swoim nowym zajęciu. Pewne rzeczy miał zataić.

"Czy PZN wiedział o pracy Stoeckla w Norwegii? Oczywiście, zgodził się na jego dolatywanie do Polski z Norwegii, by dać mu komfort i przestrzeń, ale bardziej dla rodziny i jego spokoju niż dorabiania w firmie budowlanej. Ze związku słyszymy, że o posadzie Stoeckla dowiedzieli się kilka dni przed tym, jak sprawa pojawiła się w mediach. Od Austriaka mieli słyszeć, że może im zaproponować niekomercyjne współprace przy pewnych norweskich projektach, ale miał to przedstawiać lakonicznie, na pewno nie wspomniawszy o tym, że w Norwegii ma na boku regularną pracę. W takiej sytuacji Małysz i związek na pewno poczuli się oszukani" - pisze sport.pl.

Być może to sprawiło, że w ostatnich tygodniach Małysz coraz mniej gryzł się w język ws. Stoeckla. Burza zrobiła się po jego wypowiedzi w TVP Sport, o którą potem Austriak miał pretensje.

- Chcieliśmy, żeby Alexander Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu - powiedział prezes PZN w programie "Trzecia Seria" .

Rafał Kot, będący członkiem zarządu PZN, ostatnio zdradził, że Stoeckl dostał zaproszenie na spotkanie (szczegóły TUTAJ). Nie można wykluczyć, że strony dojdą do porozumienia i wznowią współpracę, choć wydaje się to mało prawdopodobne.

Komentarze (7)
avatar
Grzegorz P
25 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zobaczył co tu się wyprawia i się ewakuuje 
avatar
Maniek99
1 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Swoją nieudolnością będziecie teraz oczerniać Alexandra? 
avatar
Jorg 25
7 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Może strony dojdą do porozumienia i wróci do pracy , to chyba jakiś żart ze strony Kota albo Kot miał słabszy dzień mówiąc takie bzdury albo coś z nim nie tak. Ostatnio wszystkie Koty wygadują Czytaj całość
avatar
Andrzej Szlapka
8 h temu
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
A ile dostał kasy za niszczenie naszych zawodników tego nik nie widział 
avatar
MarioZam
8 h temu
Zgłoś do moderacji
23
0
Odpowiedz
Jak zwykle, wszyscy są źli , oszukują nas i kłamią. Poczynając od sędziów , osoby zezwalające na skok /nasi z reguły sa puszczani w warunkach skandalicznych / , mierzące stroje itd itp. My to ź Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści